niedziela, 8 marca 2015

Już prawie...

Niedzielny wieczór. Nieszczęśnicy z etatem zwijają się wewnętrznie na myśl o czekającym ich pięciodniowym kieracie. Matki (no dobra, nie wszystkie, ale ja na pewno) zacierają ręce, odliczając godziny do otwarcia przedszkola/szkoły.

Norma pracowa wyrobiona. W domu rozkoszna cisza, mąż zaparkował dzieci przed TV i razem oglądają "Airbendera". Matju śpi. Na Dzień Kobiet dostałam TO. Obżeram się radośnie i nie mogę przestać, drżącą słoninką na brzuchu będę się przejmować później :D

Do pełni szczęścia zawsze czegoś brakuje... Mnie brakuje tylko snu. Nie wiem co mam czynić, żeby do moich dzieckóf dotarło, że MATKI SIĘ NIE BUDZI o piątej, w szczególności w weekendy.
Próbowałam tłumaczyć. Wrzeszczeć. Grozić. Błagać. Uzgadniać. Robić interesy. Obiecywać. Przekupywać. Próbowałam wszystkiego. Niestety, nie dociera. Groch o ścianę.

Zazwyczaj zrywa mnie wrzaskiem Matju około 5.00. Jeśli Matju CUDEM śpi, to przylezie Zu (między 5.00 a 5.30). Jeśli i ona śpi, przylezie Ania. Nigdy nie jest tak, że mam rano spokój. Mówiąc "spokój" mam na myśli "możliwość wyspania się do 7.00 rano", to nie są chyba wygórowane wymagania, prawdaż.

W każdym razie efekt jest taki, że w weekendowe poranki z mego gardła dobywa się głuchy warkot, który nie ustaje, dopóki nie przyswoję pewnej ilości kofeiny w dowolnej postaci. Dzieci chyba zaczynają ten prosty fakt pojmować, bo słyszałam jak Zuza prychnęła na Ankę "siedź cicho, potem zapytasz, matka jeszcze kawy nie wypiła!". No. I dobrze :D Porządek musi być :D




4 komentarze:

elffaran pisze...

Jak mnie małżonek zapytał co chcę na dzień kobiet to miałam jedno życzenie "spać do 10". I spałam :). Co prawda z dwugodzinną przerwą na przytulanie starszaka, ale jednak. Znaczy się trzeba mieć nadzieję.

Krysia to uszyła pisze...

:-)
Spać!!!!
Już rozumiem dlaczego mama tak nie lubiła gdy biegliśmy do niej rano radośnie, a tylko w weekend tak biegliśmy ;-)
Ja za to w całym mym niewyspaniu mam co tydzień (na ogół) małe święto - mąż mi pozwala spać póki się wyśpię w niedzielę sam zajmując się dziećmi i domem.
Plusy? Się wysypiam :D
Minusy? Jak już się obudzę, to mnie szlak trafia, żeby niedzielę zaczynać od sprzątania, bo syf jaki mnie wtedy ogarnia zawsze mnie zdumiewa, a NIE LUBIĘ wypoczywać w takim chaosie wizualnym, więc po wyspaniu się rzucam gromami póki się nie zrobi czysto. A małż do dziś nie kuma dlaczego, choć w końcu jestem wyspana, to się tak złoszczę ;-)
Siem rozgadałam ;-)

Kajka pisze...

Dzieci to zaczają dopiero jak będą miały swoje dzieci i ups ... to ja chyba wiem, czemu mnie matka rano nie lubiła ;)

Cuilwen pisze...

Moja mama do dziś opowiada jak przychodziłam rano o szóstej do niej i oznajmiałam "mamusiu, ja się już wyspałam!" :P Karma, drogie panie, karma! Odbieram teraz to, co posiałam wtedy ;)

Krysia, tak trzymać, to jest doskonała opcja żeby się wyspać, przez jakiś czas u nas też tak działało, ale teraz juz nie... Dzieci są za duże i zbyt samodzielne. Po prostu mąż nie daje rady ich upilnować, co by nie robił to któreś się wymknie, wlezie mi do sypialni i obudzi, masakra... :D Ale za to często ich gdzies zabiera w niedzielne popołudnia, więc wtedy, jeśli nie mam pilnej pracy, mogę nadrobić zaległości w spaniu :) :)