sobota, 8 stycznia 2011

Piąte urodziny Zuzi


Oczywiście Zuzia skończyła 5 lat w Sylwestra, ale ze zrozumiałych przyczyn zorganizowanie przyjęcia w tym dniu nie wchodziło w rachubę. Tak więc odbyło się ono dzisiaj, w Bajlandii.
Było miło i umiarkowanie kosztownie, a co najważniejsze, ominęło mnie sprzątanie przedimprezowe, stanie przy garach, organizacja zabawy dla 11 dzieci i co najmniej tylu dorosłych, a następnie sprzątanie poimprezowe, na które to czynności nie miałam siły ani chęci z rozmaitych przyczyn. Na fotce poniżej widać jak bardzo szczęśliwa jestem z tego powodu :)

Impreza była bardzo udana, atrakcji moc, dzieci weszły na salę zabaw i wsiąkły.




Ukochana zabawa Zuzi - basen z piłeczkami:


Rury do zjeżdżania też były niezłe:


Po godzinie spędzonej w tym rejwachu zaczęłam być lekko nieprzytomna...


Na szczęście zjawiła się mama chrzestna Zuzi, z którą miałam sporo do omówienia :)

Ania była zafascynowana zjeżdżalnią:


Podczas gdy mama nadrabiała zaległości towarzysko - konsumpcyjne ;)


Myślałam, że dwie godziny to krótko, ale okazało się, że to zupełnie dość, a nawet nieco za wiele. Wróciliśmy do domu mocno zmęczeni, Zuzia zajęła się toną prezentów, Ani też skapnęło co nieco, dzięki czemu mogłam złapać oddech.

środa, 5 stycznia 2011

Bolesny powrót do rzeczywistości :)

I oto jestem z powrotem, po tygodniu cudownych wakacji u cudownych ludzi. Uwierzcie, wyjeżdżałam stamtąd z żalem, a powrót do rzeczywistości był jak zderzenie z betonową ścianą ;)
Kilka fotek ku pamięci.

Po przylocie, na lotnisku w Toronto, gdzie oczywiście się zgubiłam (ale na szczęście szybko się znalazłam dzięki pomocy życzliwych współpasażerów).


Wybieramy prezenty dla dziewczynek:


Jakby kto miał wątpliwości - naprawdę byłam w Kanadzie :)


Po latach ubierania się w jeansy z Walmarta nareszcie zobaczyłam jak wygląda od środka ;)


Martusia przeprowadza mi przyspieszony kurs obsługi iPoda :)


Byłam nad Niagarą!

Naprawdę :)


Dawno nie widziałam czegoś tak pięknego.


Byliśmy w tunelach pod wodospadem



A tu Niagara od dołu:


Byłam TU czyli w Butterfly Conservatory. Tropikalne rośliny, i dookoła setki motyli wielkości dłoni :)


W oczekiwaniu na mojego Pierwszego Prawdziwego Hamburgera :)


Przed kolejną wycieczką...

...do sklepu, po ostatnie prezenty :)


W Bass Pro mieli przedziwne rzeczy, które postanowiłam zbadać bliżej ;)


Takiego misia chętnie postawiłabym w ogródku (gdybym miała ogródek ;) )


Pojazdem też bym nie pogardziła...


Martusia wszechstronnie uzdolnioną jest osobą :) Wśród rozlicznych talentów posiada także umiejętność bezwzrokowego dziergania na drutach. Wyprodukowała mi ten oto śliczny szalik, za który bardzo dziękuję :)



Cóż mogę rzec... Wszystko co dobre, szybko się kończy, rzeczywistość kąsa, dzieci domagają się uwagi. Jednakowoż zawsze mogę popatrzeć na zdjęcia i poczuć się nieco lepiej :)