sobota, 20 lutego 2010

Szpitala ciąg dalszy

Obudziłam się dziś rano z gorączką, zawrotami głowy, bólem prawej strony twarzy, skaczącym okiem i bólem zębów. Z prawej strony. Cóż to ach cóż to? Oczywiście - zatoki! Umieram.
Wezwany lekarz orzekł zapalenie zatok, a takze dorzucił zmiany osłuchowe w lewym płucu zupełnie gratis ;). Mam dwa antybiotyki, zakaz wychodzenia z domu (żegnajcie romantyczne spacery do smietnika...) oraz zakaz zbliżania się do otwartego okna. Przydałby mi się teraz taki tlen w puszce, co to go w Japonii sprzedają. Czuję że sie duszę.
Na stole mam baterię leków godną stuletniego rencisty, łeb mnie łupie, dzieci męczą i śnieg za oknem denerwuje. I oko mi skacze.
Aaaaarrrrrghhhh!!!!!

piątek, 19 lutego 2010

Szpital na peryferiach - reaktywacja

Tydzień temu Zuzia wróciła z przedszkola z zapaleniem spojówek i biegunką (to juz drugi raz w tym miesiącu). Poszłyśmy do lekarza, głównie po kropelki do oczu. A pan doktor - szast prast, zbadał Zuzę i wykrył co? Zapalenie oskrzeli. Tak, jakby pozostałych kłopotów było mało.
Po trzech dniach leczenia, kiedy wirus jelitowy zaczął odpuszczać, oko przestało ropieć a kaszel nieco zelzał, Zuza zaczęła się skarzyć na... ból ucha. Ręce mi opadły i wezwałam lekarza do domu (co za szczęście, ze mam taką mozliwośc...). No i do kompletu mamy zapalenie ucha i pierwszy w czteroletnim zyciu Zuzi antybiotyk.
Anka trzymała się dzielnie, ale i ją w końcu zmogło. Od trzech dni kaszle jak stary gruźlik, a dziś w nocy obudziła się z 40stopniową gorączką.
O sobie wolę nie pisać, bo płakać mi się chce. Ledwie chodzę, oskrzelowy kaszelek wyrywa mi płuca a oczy pieką od gorączki. Od tygodnia nie wystawiałam nosa z domu (nie licząc paruminutowych wypraw do śmietnika, na które codziennie czekam jak na zbawienie) i przez następny tydzień będzie tak samo. Tylko się powiesić. I jeszcze ten obleśny śnieg za oknem.
Wiosno, przybądź, bo oszaleję.