środa, 1 grudnia 2010

Bunt dwulatka

Podobno nie istnieje coś takiego jak "bunt dwulatka", a cała ta kołomyja z buntowaniem startuje dopiero około 2,5 roku życia. U nas właśnie wystartowała.
Anka wpada w histerię średnio siedem do dziesięciu razy dziennie. Chcę sukienkęęęęę, nie chcę sukienkiiii, chcę piżamkęęęęe, nie chcę piżamkiii, daj mi ciasteczkooooo, nie chcęęęę nieeeee nieeeeeeeee!!!!
Kiedy Zuzia była na podobnym etapie, myślałam, że to ciężki przypadek. Niniejszym przepraszam moją starszą córkę za te niecne posądzenia. Zuzia nigdy nie darła się AŻ TAK jak jej młodsza siostra. Ania wyje jak kojot, zachłystuje się, dusi się, sinieje, rzuca się na podłogę, ciska się na oślep, macha rękami i nogami. W furii nawet raz ugryzła mnie w policzek, i to bynajmniej nie symbolicznie. Kilkakrotnie pogryzła swoją, o trzy miesiące młodszą, koleżankę. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że koleżanka też ją pogryzła :)
Czekam z utęsknieniem kiedy ten szarpiący nerwy etap minie, chociaż na kilka tygodni. Z doświadczenia wiem, że muszę poczekać jakieś półtora roku :)
Uzbrajam się w cierpliwość i spory zapas melisy. Może Mikołaj przyniesie jakąś rózgę pod choinkę? Czasem by się przydała ;)