sobota, 25 lutego 2012

Przepraszam, że przepraszam

Że nie miałam siły posprzątać, że dzieci nie zjadły obiadu, że pogoda jest niedobra, że mam zły humor, że zapomniałam zapłacić rachunku, że nie zrobiłam zakupów, że czegoś chcę, że żyję. To już ostatni raz, obiecuję.
Jak to jest, że przepraszam za milion błahych rzeczy i tych, na które nie mam większego wpływu, a niemal NIGDY nie czuję się winna, kiedy naprawdę powinnam? Ot, paradoks.


To jeszcze dorzucę myśl przewodnią na ten weekend. Chyba już było, ale muszę sobie często powtarzać, żeby dobrze zapamiętać:


piątek, 24 lutego 2012

I co dalej?

Mam kolczyk w pępku, grzywkę i glany. I znowu złe samopoczucie. Trzeba by je czymś poprawić...  Co by tu zrobić? Może strzaskać się na heban na solarce? Chociaż solaryjna opalenizna zazwyczaj budzi we mnie więcej rozbawienia niż zachwytu, bo ma ten dający po oczach odcień wielkanocnego kurczaczka ;) W rosole :P
Nie mam pomysłu.
Tatuażu jeszcze nie mogę, bo karmię.
Ale jak już wykarmię, to idę po dziarę. O, na przykład taką:


Albo taką:




Ten koliber szczególnie mi przypadł do gustu:


Ta gałązka IMO powalająca. Pożądam.


A do tego drzewka dodałabym jeszcze jedno małe, czerwone jabłuszko i węża:


Odczuwam wewnętrzny niepokój :)

Mam marzenie...

... niespełnialne. Bardzo bym chciała pójść do kina.

czwartek, 23 lutego 2012

Nierówna walka

Walczę o dobry humor. Sama ze sobą. I sromotnie przegrywam.
Zamknięta w domu, sama z dziećmi i swoimi niewesołymi myślami, szarpię się z Mateuszem Nieodkładalnym.
On chce się przemieszczać. Nie umie. Ja nie chcę się przemieszczać, tylko wreszcie usiąść. Herbatę wypić. W ścianę się pogapić. Albo zrobić pranie. Wyprasować. Posprzątać. Tak tak, sprzątanie awansowało do rangi upojnej rozrywki. Pod warunkiem, że nie ma w pobliżu bachorów.
Matka się poddaje, kładzie syna na łóżku, prostuje obolałe plecy, wychodzi. Syn wrzeszczy aż ściany drżą. Matce  drętwieją wszystkie nerwy, ale jeśli wróci tam, podniesie ten wyjący tobołek i zrobi jeszcze kilka kilometrów po korytarzu, niechybnie wkrótce napisze o niej Super Express - "Wyrodna matka utopiła dziecko w sedesie."
Trwam, odliczając minuty do wieczora, kiedy dzieci pójdą spać i wreszcie wolność. Z tą wolnością niewiele da się zrobić, może jedną stronę książki przeczytać, może pół stroniczki byleczego napisać. I  paść. Przetrwać noc. A jutro od rana znowu odliczać minuty.
Pomocy.

Och, właśnie się zorientowałam, że dziś Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją.  Buhahaha, zarechotałam sardonicznie.

Babysitting

Zuzia będzie doskonałą opiekunką maluchów. Bardzo to lubi. Trenuje na braciszku ;)

wtorek, 21 lutego 2012

Modlitwa - poziom expert

Z wieczornych modłów Zuzi i Ani:

- "Ojcze nasz" .... święć się imię Twoje, przyjdź KURESTWO Twoje...
- "Zdrowaś Mario".... święta Mario, matko Boża, módl sie za nami GRZECZNYMI...
- "Aniele Boży".... rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze KUPĄ MOCY...

Czy można się dziwić dzieciom, skoro ich mamusia długie lata wczesnodziecięce,w najlepszej wierze,  mówiła "WYMIĘ Ojca i Syna i Ducha...."
;)

Mateo jeszcze się nie modli, ale robi inne ładne rzeczy. Położony na rodzicielskich kolanach wykonuje coś takiego:



I zwisa tak dość długo, zadowolony z życia, podziwiając świat z nietypowej perspektywy.


Położony na brzuchu unosi się wysoko na rękach i usiłuje dźwignąć kuper.


Kuper jest ciężki, ale Mat się nie zraża:)

Chwilowo

Chwilowo jestem niezdolna do niczego poza trwaniem.
Muzyka pomaga :) Niezawodny boski Armin ryje mi zwoje mózgowe :P Ach, jak ja bym chciała zwiać na Ibizę i szaleć sobie w klubie caałą noc...