sobota, 18 kwietnia 2015

Wirus

Z tego co widzę juz kilka osób na bloggerze zgłosiło infekcję kodu - przekierowanie do chińskiej wyszukiwarki Baidu.
Blah.
Mój blog też zachorował, z niektórych komputerów przekierowuje, z innych nie. Jeśli uda mi się rozwiązać problem to wracam tutaj, jeśli nie, przeniosę się pod inny adres.

piątek, 17 kwietnia 2015

Facecje

Uwielbiam "Facecje" na fejsbuniu. Płakam ze śmiechu. 


Harriet Lane - "Her"

Spodziewałam się dreszczowca. I dostałam dreszczowiec, ale nie taki, jakiego oczekiwałam. Nie ma krwi i prucia flaków, pościgów samochodowych, strzelanin i innych tego typu atrakcji. Jest za to gęstniejąca atmosfera, która zmieniła mi krew w żyłach w lodową kaszkę.
Narratorki są dwie - zimna, wyrachowana, psychopatyczna Nina, malarka, matka siedemnastolatki, żona drugiego męża, zamożna, zadbana, zorganizowana. I Emma - matka trzylatka i półrocznej niemowlaczki, tonąca w chaosie zajechana kobieta domowa. Spotykają się przypadkowo. Nina pamięta Emmę i od początku wiadomo, że ma do niej jakiś zadawniony, zapiekły żal. Zaczyna snuć intrygę i wciąga Emmę do swojego życia. Emma nie pamięta Niny, niczego nie podejrzewa. Jest wdzięczna za zainteresowanie.
Ich opowieści się przeplatają, patrzymy na te same sytuacje z dwóch różnych perspektyw. Wspomnienia Niny układają się pomalutku jak puzzle, pod koniec książki dostajemy pełny obraz. Kiedy zorientowałam się o co jej chodzi, po prostu mnie zatkało, bo jej motywacja była kompletnie chora, w kontekście jej postępowania względem Emmy i jej dzieci wręcz przerażająca, a przy tym tak bardzo ludzka i w swej prostocie tak bardzo mi bliska... Fragmenty historii Emmy były smutne - opresja macierzyństwa, uwiązanie w domu, potworne zmęczenie, codzienna frustracja, użerka z mężem, który niby dobry ale nie do końca, wszystko odmalowane mistrzowsko, bez przesadyzmu i w niewielu świetnie dobranych słowach. Z początku myslałam, że to będzie "moja" bohaterka, ale w połowie książki ze zdziwieniem stwierdziłam, że odnajduję siebie w obu paniach, i w zajeżdżonej matce i w psychopatce szukającej okazji do wymierzenia (słusznej bądź niesłusznej) kary.
To nie jest pogodna lektura na słoneczny dzień. To znakomicie napisana powieść na dżdżystą i wietrzystą noc, kiedy światła gasną a wiara w ludzkośc spada poniżej zera. Podobało misie.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozmówki

Matju [pokazuje kromkę chleba]: Prawda, że to jest sroptokąt?
Ania: Tak, z czubkiem uciętym twoją jadaczką.


Matju [płacze]: Bo ja chciałem bić Zuzię i ona mnie uderzyła w ciałoooooo!
Ja: Widzisz? Bicie jest niedobre, czemu chciałeś Zuzę bić?
Matju [chwila zastanowienia, szybka zmiana frontu, płacz żałosny i demonstracyjny]: Wcale nie chciełeeem biiiić! To ona mnie walnęła! Daj jej karę!

Widzę w nim potencjał. Może prawnik, może polityk... ;)