Apartament rodzinny składał się z salonu z telewizorem (i kablówką, mieliśmy nawet dwa programy po polsku) i niedużej sypialni.
Telewizor nie raz uratował nam życie, kiedy należało zagospodarować wariujące dzieci. Oglądały bajki po turecku :)
Poprzyjazdowy, wszechobecny bałagan.
Był nawet nieduży tarasik i suszarka do prania. Średnio spełniała swoją rolę, bo wilgotność powietrza wahała się między 80 a 90% i mokre rzeczy powieszone na tarasie wieczorem, rano były tak samo mokre ;)
Dostaliśmy więzienie dla Kluska. Spędził w nim może z godzinkę w ciągu całego pobytu, traktując to jako atrakcję ;)
Brakowało wanny. Matju boi się prysznica, więc byłam zmuszona improwizować :) Na szczęście umywalka była wielka.
Uwaga, dalej będzie bardzo przyrodniczo ;)
Najpowszechniej występującą zwierzyną oprócz much (dziwne, nie widziałam ani jednego pająka), były jaszczurki...
...i ślimaki. Coś takiego widziałam pierwszy raz w życiu - gromady nieruchomych ślimaków na każdej pionowej powierzchni - lampach, krawężnikach, ścianach, drzewach...
Po całym terenie hotelowym błąkały się liczne koty. Lubię koty :)
Przy recepcji rosło drzewko pomarańczowe... Prawdziwe, z pachnącymi pomarańczami :) Macałam je ze wzruszeniem. Powiało mi egzotyką :)
Oczywiście mój pełny zachwyt wzbudziły palmy. Pierwsze palmy w moim życiu! Były rozmaite - niektóre "normalne" - wysokie i smukłe:
Inne jakieś takie przyziemne... Zuzia nazywała je "palmami ananasowymi" bo trochę przypominały gigantyczne ananasy.
Na niektórych zwisały takie dyndajce (owoce? nasionka? w każdym razie bardzo ładne):
Na innych jakieś wiechcie... :)
Z upodobaniem kazałam się fotografować na palmowym tle :)
Zieleni było mnóstwo, w większości gatunków zupełnie mi nieznanych, ale bardzo malowniczych.
W kępie bambusów :)
Winorośl zwisała nam nawet na tarasie.
Spędziłam mnóstwo czasu, wędrując po hotelowych alejkach, albowiem Klusek odmówił spania w łóżku i na drzemki zasypiał jedynie w wózku. Wózku, dodajmy, poruszającym się ;) Nie przeszkadzało mi to specjalnie, lubię spacery a otoczenie było naprawdę zachwycające.
... ojojoj bardzo, bardzo dużo. Po powrocie jest mnie ze trzy kilo więcej ;)
Może to wina pożeranych przeze mnie systematycznie kilogramów baklawy ;) Za baklawę oddam wszystko... MNIAM :D
Dzieciątka na ogół konsumowały z entuzjazmem.
Nawet Matju znalazł coś dla siebie ;)
Ale czasem życie po prostu staje się zbyt męczące i należy się zregenerować drzemką. A że przy obiedzie? No cóż... :PPP
CDN :)