Czas stracił swój linearny charakter. Tkwię w środku chaosu codziennych wydarzeń, nad którymi nie mam żadnej kontroli. Nie jestem w stanie nic zaplanować, zapamiętać, przewidzieć, nad niczym nie panuję, nawet nad sobą. Jak ślimak w muszelce albo mucha w bursztynie, przetrwać, przeczekać, aby do. No właśnie, czekać. Tylko na co? Żeby wydobyć się z tego bagna potrzebuję kotwicy, jakiegoś punktu zaczepienia w przyszłości, celu. Czegoś dla mnie ważnego, do czego mogę się przygotowywać. Czego mogę się spodziewać. Ostatnim takim punktem były narodziny Mateusza. Na kolejny nie mam pomysłu.
Ot, synek się znalazł a mama się chwilowo zgubiła.
Witam się ponownie z atakami paniki. Przeplatanymi, żeby było ciekawiej, napadami furii. I poczucia rozpaczliwej wręcz bezradności.
Dawka pozytywnej energii podawana przez uszy :) Kocham tę piosenkę, przez 4 minuty i 6 sekund czuję się jak Prawdziwa Twardzielka Która Skopie Wszystkim Dupy :P
piątek, 19 sierpnia 2011
czwartek, 18 sierpnia 2011
Szczypta patriotyzmu
Sympatyczna reklama Polski. Całkiem miła dla oka.
Chociaż kiedy wyglądam przez okno to chciałabym być gdziekolwiek indziej, byle nie tu.
Chociaż kiedy wyglądam przez okno to chciałabym być gdziekolwiek indziej, byle nie tu.
wtorek, 16 sierpnia 2011
Między ludzi
Po dzisiejszej wizycie kontrolnej w szpitalu (wszystko jest mniej więcej w porządku) małżonek, chcąc zapewne poprawić mój wyraźnie psi nastrój, zaproponował wizytę w Ikei. W słusznym skądinąd mniemaniu, że nie ma takiego doła, którego nie uleczyłaby ikeowa golonka z kapustą...
Miło było zobaczyć ludzi. Mateusz zniósł wszystko bardzo dzielnie i z filozoficznym spokojem.
Po nakarmieniu i przewinięciu uprzejmie zasnął w chuście. Mama mogła się polansować. I zrobić małe zakupy w sklepiku szwedzkim, mam nadzieję, że tych kilka przysmaków poprawi mi apetyt.
Jutro wizyta w lokalnej przychodni, pojutrze załatwianie aktu urodzenia, potem szczepienia, kolejna kontrola w szpitalu. Mały człowieczek a sporo zamieszania.
PS. Mateo właśnie zafundował mi półgodzinny koncert wycia przed zaśnięciem. Chyba był zmęczony. A teraz czuję się jakby ktoś mi wetknął między uszy granat i wyciągnął zawleczkę.
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
...
Czemu mam wrażenie, że od ludzi, nawet tych bliskich, oddziela mnie już nie przepaść, tylko istny Rów Mariański?
niedziela, 14 sierpnia 2011
Dzień za dniem
Pomalutku przyzwyczajamy się do siebie nawzajem. Dziewczynki są na razie zachwycone braciszkiem, chcą go głaskać, całować, gilgotać, trzymać, patrzeć jak je, podawać pieluszki i ubranka... Urocze to, choć trochę męczące.
Młody jest dość naręczny, na szczęście czasem pozwala się zapakować w chustę, co mi trochę ułatwia życie.
Pomalutku staram się ogarnąć kłującą rzeczywistość. Nie jest kolorowo. Chociaż wszyscy się starają.
Jak mniemam nie ma się czym chwalić, ale kończę właśnie 34 lata ;) W tym wieku, w sumie chyba lepiej jest zapomnieć o urodzinach ;P
Tematyczny podkład muzyczny na dziś ;)
Młody jest dość naręczny, na szczęście czasem pozwala się zapakować w chustę, co mi trochę ułatwia życie.
Pomalutku staram się ogarnąć kłującą rzeczywistość. Nie jest kolorowo. Chociaż wszyscy się starają.
Jak mniemam nie ma się czym chwalić, ale kończę właśnie 34 lata ;) W tym wieku, w sumie chyba lepiej jest zapomnieć o urodzinach ;P
Tematyczny podkład muzyczny na dziś ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)