sobota, 2 kwietnia 2011

Uniki

Jak zwykle, żeby przeżyć kolejny dzień, stosuję różne uniki. Dziś unikałam siedzenia w domu. Miałam zamiar wysłać małżonka z dziećmi na zakupy i odpocząć, ale po głębszym zastanowieniu perspektywa kilkugodzinnego wpatrywania się na przemian w ścianę, komputer, telewizor, telefon oraz iPoda trochę mnie przeraziła. Zmusiłam się więc do nadania sobie człowiekowatego wyglądu i dołączyłam do rodziny. Wysiłek został nagrodzony posiłkiem w Makdolcu.
Ania mogłaby służyć za żywą reklamę tego przybytku:


Zuzia takoż:

Ja niestety nie, mój wyraz twarzy dokładnie odzwierciedla stan ducha.

Potem zakupy (z dwójką biegających dzieci to wyzwanie dla prawdziwych twardzieli, pożałowałam, że nie zostałam w domu, zwłaszcza, że gorączka mi nie odpuszcza). Następnie Ikea, zachwycone dziewczynki sprzedaliśmy do sali zabaw, co dało nam godzinę świętego spokoju.
Po powrocie do domu kura domowa zajęła się tym co potrafi najlepiej. Poprosiłam o fotkę ze względu na nowe spodnie, z których jestem dumna i w których, o dziwo, nadal się sobie podobam, ale z tej perspektywy mało je widać.

You talkin to me? ;)
Żeby tylko nie myśleć, myślenie mi szkodzi... Z rozpędu uszyłam filcowy pokrowiec, z wierzchu turkusowy, w środku żółty. Pływają na nim lampworkowe rybki. Będzie prezentem.



Już nie mam siły na kolejne wygibasy. Zaczyna mnie obmacywać smutek. W sumie po co uciekać, i tak zawsze mnie dopadnie.

Gratulacje

Kajka urodziła Kajtka :) Gratulacje dla Dzielnej Mamy :* Mały wcale nie jest taki mały a do tego jest śliczny :)

piątek, 1 kwietnia 2011

Soma

Dzisiejszy dzień zaczęłam, jak to się romantycznie określa, "szeptem do ucha Wielkiego Białego Brata" czyli wisząc nad, za przeproszeniem, kiblem. Wewnętrzny rośnie, żołądek mam już zdecydowanie podjechany do góry i kaszel z zadziwiającą łatwością wyciska z niego każdy spożyty posiłek, szególnie śniadanie. Pierwszy raz w życiu dzieje mi się coś takiego i jestem bardziej zaskoczona niż zdegustowana.

Choroba uniemożliwia mi ćwiczenia, po paru minutach na rowerku zaczynam się dusić. Nie przejmowałabym się tym, gdyby nie fakt, że powinnam ćwiczyć kolano. Po niedawnym uszkodzeniu ścięgna daje mi się we znaki kiedy za długo jest unieruchomione.

Podsumowując - kuleję, chrycham, zataczam się z niewyspania. Do tego dochodzi cały katalog ciążowych dolegliwości, żeby wpomnieć tylko o najbardziej dokuczliwej - rozchodzącym się spojeniu łonowym (to mój absolutny ciążowy hit, boli jak siedzę, boli jak chodzę, boli jak leżę a będzie tylko gorzej, jupi...). Dobrze, że chociaż dzieciarnia zachowywała się ostatnio całkiem przyzwoicie, włączając Wewnętrznego, który zaczął się energiczniej ruszać. Mała rybka w brzuchu dotrzymuje mi towarzystwa w nocy, kiedy mam napady lękowe i czuję się samotna jak ostatni żywy człowiek na Ziemi.

Prima Aprilis

Gdyby ktoś miał ochotę zagrać na nerwach mężowi/żonie/współpracownikom to niech zajrzy tutaj:


Nawet myślałam, czy by kogoś nie wkurzyć z okazji tego pięknego międzynarodowego święta, ale nie mam siły.

czwartek, 31 marca 2011

Dzień nieDobry

To nie będzie dobry dzień, czuję i wiem. Zimno mi, dosłownie i w przenośni; pół nocy kaszel wyrywał mi płuca; w zatokach rozwija się chyba nowa i mocno upierdliwa forma życia; do tego prawie całkiem straciłam głos.

W perspektywie mam kilka obowiązków, między innymi wycieczkę na szczepienie, z trójką dzieci i jednym wózkiem. Nie wiem jak tego dokonać - dwie młodsze nie dadzą rady iść a nosić nie bardzo mogę na dłuższe dystanse. Problem logistyczny do rozwiązania, jak z kozą, wilkiem i kapustą...

Najgorszy jednakowoż jest smutek, właśnie wrócił, rozgaszcza się i stwierdza "Hej, to znowu ja, tęskniłaś za mną?". W nocy dręczyły mnie myśli dość przykre. Kura domowa, zamiast recytować sobie na głos przepisy na ciasta, zaczęła niechcący rozkminiać gorycz ludzkiej egzystencji. W ciszy i ciemności nic dobrego z tego wyniknąć nie mogło.

Dość powiedzieć, że na zmianę z kaszlem dusiło mnie poczucie kompletnego opuszczenia.



Jestem specjalna i wyjątkowa. Jak siedem miliardów innych ludzi specjalnych i wyjątkowych.

Edit 14.00: dziewczynek nie zaszczepiono, ale osłuchano, tona leków już stoi w kuchni. Mnie także osłuchano, dostałam antybiotyk. Nadal mi źle, dobiły mnie ludzkie reakcje na widok matki w ciąży, z trójką dzieci dookoła. Pogarda i politowanie. W najlepszym wypadku zdziwienie.
Może i słusznie. Mądrzy ludzie robią kariery w korporacjach a nie zmieniają pieluchy. Zarobią tyle, żeby na starość stać ich było na opłacenie kogoś kto im będzie zmieniał pieluchy.

Miałam rację. To nie jest dobry dzień. Piękny, słoneczny, ciepły, wiosenny, przeraźliwie smutny i samotny dzień.

środa, 30 marca 2011

Najlepsza technika relaksacyjna - DZIAŁA!

Nosz powiem Wam, że działa bezbłędnie :)



I tak sobie myślę, że jest kilka osób, którymi chętnie nakarmiłabym rybki... ;) W tej krystalicznie przejrzystej wodzie :P Ach, chwilo trwaj...

Młode rośnie... rośnie?

Wewnętrzny, 21tc. Dziewczynki w tym wieku były większe...


Panienki, jak zwykle, zażyczyły sobie sesji zdjęciowej :)





Ledwie się ruszam, gorączka i ból gardła pozbawiły mnie snu na całą niemal noc. Nie bardzo mogę jeść, a co zjem, natychmiast ucieka drogą ewakuacyjną - kaszel wywołuje odruch wymiotny. W głowie chyba ktoś rozpalił mi ognisko podlewane benzyną :/

wtorek, 29 marca 2011

Zabalsamowana

Clannad - The Golden Ball. Kolorowy plasterek na popękane cor, cordis.

Clannad - The Golden Ball

Rozkład postępuje. Gorączka dobija mi do 39 stopni. Gardło, zatoki, kaszel, zawroty głowy, ból uszu, krew z nosa - wszystko jak zwykle. Od wysokiej temperatury boli mnie nawet skóra na twarzy.

Położyć się do łóżka, dostać ciepłą herbatę i w spokoju posłuchać muzyki albo poczytać - moje maleńkie, cichutkie marzenie.

Ze zlewu tymczasem wygląda stos brudnych garów, pranie w pralce niedługo mi zgnije jeśli znowu zapomnę je rozwiesić (może ktoś podpowie jaki sensowny argument który pomógłby mi wybłagać u męża nabycie suszarki, nie mogę się o to doprosić od lat), po domu hasają trzy panienki - dwie chore i jedna nie moja, ale nie mniej przez to męcząca. Łazienka domaga się gruntownego czyszczenia, trzeba wymyślić i ugotować obiad na jutro, stos prasowania osiąga powoli masę krytyczną. A ja nie mam już siły.

I w dodatku obudziłam się dziś ze skurczami i bólem brzucha, który nieźle mnie wystraszył. Od rana mam natrętne myśli o sączących się wodach płodowych :/ Chyba dla spokoju ducha przy najbliższej okazji zaopatrzę się w aptece w test na wykrywanie wód, drogi jak cholera, ale na izbę przyjęć przecież z trójką dzieci nie pojadę...

Edit 17.51: Ania skarcona za przycięcie Zuzi palców wybuchła właśnie radosnym śmiechem i zaczęła tańczyć po pokoju, przyśpiewując sobie "mama jest głupia, mama jest głupia!". Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że moje potomstwo nadawałoby się czasami do reklamowania prezerwatyw.

poniedziałek, 28 marca 2011

Rozkład :)

Mąż wybył na trzy dni do Euskirchen (szczęściarz, ach jak ja kocham Nadrenię-Westfalię). Oczywiście, zgodnie z naszą świecką tradycją, natychmiast nastąpił rozkład...
A rozkładają się panienki, w sensie chorobowym ;) Zuzia wypluwa sobie płucka, na czole i policzkach Ani można śmiało smażyć jajka ;) Walczę dzielnie, wspinam się na szczyty cierpliwości, wycieram nosy, smaruję, poję, inhaluję, noszę, pocieszam i czekam, kiedy zaraza przelezie na mnie. Już czuję niepokojące łaskotanie w oskrzelach i podejrzane ciśnienie w prawej zatoce szczękowej. I katarrrrr, wrrrr.

Dziś odpieram przeciwności uzbrojona w niespodziewanie dobry nastrój. Przyczyna jest czysto babska, przyziemna, wręcz zabawna. Otóż doręczono mi właśnie nowe spodnie ciążowe, zamówione trochę w ciemno, bo te, które mam, wiszą na mnie nieapetycznie i spadają mi z bioder. I co się okazało? Że podróż przez życiowe dołki odchudziła mnie z rozmiaru 44/46 do szczuplutkiego 42 :) Moje nowe spodnie to pierwsze w życiu rurki (na starość się odważyłam, a co...) i z satysfakcją przyznaję, że bardzo się w nich sobie podobam. Mała rzecz, a cieszy.

Tym, którzy przyczyniają się w taki czy inny sposób do powstawania moich depresyjnych nastrojów składam serdeczne Bóg Zapłać :P i proszę, róbcie tak dalej, jeśli zejdę do 40 to wszystkim stawiam piwo :P