poniedziałek, 17 listopada 2008

Dobijcie mnie.

Fakty:
1. Zuza i Anka są chore (wirus) - marudzą, płaczą, źle śpią. Zuza histeryzuje.
2. Ja też jestem chora (ten sam wirus). Też płaczę, bo ledwie trzymam sie na nogach. Równiez z powodu choroby.
3. Małżonek wybył w podróż służbową zostawiając mnie samą z całym tym burdelem. Na -bagatelka -  dwa tygodnie. Przesunęli mu lot na dzień wcześniej, więc nie zdążył mi zrobić zapasów spożywczych. Musiał natomiast koniecznie nagrac sobie muzykę na ipoda, co mu zajęło prawie półtorej godziny. Nie ma to jak dobrze ustawione priorytety.
4. Zuza w nocy szlocha rozpaczliwie i zapytana nie umie powiedzieć o co chodzi - doprowadza mnie to do furii (na początku serce mi pękało za każdym razem, ale po kilkunastu nocach zarwanych bardziej niż zwykle, mocno się znieczuliłam na cierpienia córki i jak zabiera mi rykiem cenne minuty snu mam ochote jej przyłożyć, szczerze mówiąc).
5. Anka w nocy je x razy, nie wiem dokładnie bo jestem zbyt nieprzytomna żeby zliczyć. Ale o spokojnym przespaniu 2 godzin pod rząd mogę zapomieć
6. Nie moge wyjśc z domu, bo jestesmy chore, więc nawet cholernych leków nie moge kupić, o normalnych spożywczych zakupach już nie mówię
7. Moja mama mi nie będzie pomagac z powodu zmęczenia i komplikacji zdrowotnych. Jak to uprzejmie ujęła moja siostra w rozmowie ze mną: "ogarnij się, inni mają gorzej i sobie radzą, tez sobie poradź".
8. Od prawie tygodnia nie wychodziłam z domu. Nie licząc 1 wizyty u lekarza. A to ci atrakcja.

Już mam KURWA MAĆ pod korek. Mam ochotę krzyczeć.
Marzę o tym, żeby ktoś zabrał ode mnie dzieci (a przynajmniej Zuzę) chociaż na godzinę. Żebym mogła myśli zebrać bez wrzasku, płaczu, jęków, tupania, szarpania, mycia obsranych dup, ciągłego zapierania upaćkanych ubrań, sprzątania rozwalonych zabawek i rozmazanego jedzenia.
Zaczynam rozumieć ludzi, którzy pewnego dnia biorą kałacha i zamiast iść do tyry jak zwykle, zasiadają w oknie i strzelają do przechodniów. Albo otwierają piekarnik i odkręcają gaz. Ja mam niestety piekarnik elektryczny oraz zabezpieczenie antywypływowe. Kałacha też brak.

To jeden z tych dni, kiedy myśl o posiadaniu większej gromadki dzieci budzi we mnie paniczny lęk i chęć poddania się natychmiastowej sterylizacji.




4 komentarze:

coralie pisze...

nie wiem czy to pocieszające, ale u mnie bywa czasem podobnie.
siostry z dobrymi radami nie posiadam za to mamę co przytacza mi co jakiś czas identyczne złote myśli :)
co do nocek Zuzy, moja Ewa tez tak miała i czasem (choć teraz znacznie rzadziej) też jej się to zdarza, ale to mija - tak na pocieszenie :]

Cuilwen pisze...

Owszem, pocieszające :) Dzięki :)
Zuzi zapodałam na noc podwójna dawkę Melisalu i jakoś przespała. Skoro mówisz że to mija, to po prostu musze się uzbroić w cierpliwośc :)

Magme pisze...

Oj Vis- ale was dopadło- na pocieszenie Ci powiem że mój mąż ma równie "nierówno" ustawione priorytety niestety...
ale będzie lepiej i trzymam kciuki co by szybko :) jak najszybciej chociaż wirus Was odpuscił :)
AA - i co ja chciałam - twoja Ania jest cudna - tylko mi zdradź co Ty w nią wciskasz że tak Ci urosła? bo moja Kinga tylko miesiąc młodsza a połowę mniejsza jest :/ ...
pozdrawiam ciepło

Cuilwen pisze...

Hej Magme :)) Jak miło że zajrzałaś :)
Ania konsumuje wyłącznie mleko, a rozmiary zawdzięcza genom - ja mam 183 cm wzrostu, małżonek 193, oboje jhesteśmy, khem khem... szerocy ;) Jakbym była taka zwiewna jak Ty to pewnie moje córki byłyby delikatniejsze w budowie :)