środa, 29 czerwca 2011

34tc

34 tydzień. Już nie chodzę, tylko KROCZĘ. Dostojnie. I raczej powoli.



Bolą rozłażące się kości miednicy, przemieszczanie się stanowi spore wyzwanie. Podniesienie się z podłogi to istna ekwilibrystyka. Obolały kręgosłup.
Nocne ataki hormonów, smutne sny, nader często zapłakane poranki.
Przeglądam i zaczynam pakować rzeczy przed remontem, sapiąc przy tym jak parowóz. Sił brak.

7 komentarzy:

Małgorzatka pisze...

to samo:<
czuję, że nie donoszę

Cuilwen pisze...

Obyś donosiła, i ja też, wytrzymajmy jeszcze parę tygodni :/ Chociaż ze trzy...

Arantalanthas pisze...

nie mogę trzy
muszę albo teraz rodzić do 9 lipca
albo od 25 lipca wzwyż
bo moich rodziców nie ma (jadą na wycieczkę;/) i nie ma kto zostać z Helą (małż nie dostanie 3 dni wolnego). Pochlastać się idzie :<

Arantalanthas pisze...

to pisałam ja,jak wyżej :) Zapomniałam się przelogować;)

Cuilwen pisze...

Osz w mordę :/ To może lepiej po 25... Współczuję :(

Małgorzatka pisze...

zastanawia mnie co jak baba zaczyna rodzić, jest sama z załóżmy 2letnim dzieckiem w domu, w środku nocy, nikt nie pomoże, to co wtedy??? Gdzie dziecko? Na porodówkę nie wpuszczą, w domu samo ma zostać czy co...

Cuilwen pisze...

Jedzie z mamą do szpitala pewnie... No nie wiem, też się nad tym zastanawiałam.