Skończyłam karmić, założyłam z powrotem Ankę na plecy... I zadzwonił telefon. Mój mąż, z lekka zaniepokojony oznajmił: "Zuzia mi zniknęła z oczu, chuba poszła w twoim kierunku". Zmartwiałam na chwilę a nastepnie wystartowałam jak rakieta. Z obłędem w oczach przegalopowałam korytarzem w stronę sklepu, wypatrując Zuzi. NIC. Dobiegłam do męża, bliska płaczu. Na szczęście mój mąż jest przytomniejszy ode mnie i zazwyczaj zachowuje zimną krew. Poszliśmy razem do bocznego korytarza z toaletami (tam Rafał widział Zuzę ostatnio). I co? I znalazła się! Nasze intelignetne dziecko wiedziało, że mama poszła nakarmić Anię do specjalnego pokoju. I kiedy tylko tata się odwrócił do kasy, poszła to takiego pokoju, jednego z dwóch w CH Targówek. niestety, akurat do tego drugiego :)
Pani z obsługi już ja prowadziła za rękę do ochrony, żeby zgłosic zgubione dziecko. Zdążyliśmy w ostatniej chwili.
Zuza była zupełnie spokojna, ani trochę nie wystraszona, totalny luz. Na pytanie "czemu uciekłaś od taty?" odrzekła przytomnie - "ja nie uciekłam, poszłam ciebie poszukać".
***
Z cyklu "Zuzia powiedziała":
Babcia Ela: ... no i wiecie, na bazarku u nas bierzemy takie pyszne mleko od chłopa...
Zuzia (z dezaprobatą, wyjaśniająco): Babciu, nie! OD KROWY!
2 komentarze:
czytałam z przerażeniem w oczach.
mi też nie raz zdarzyło się stracić Ewkę z oczu na moment i w panice za nią krzyczeć. Co się wtedy czuje ciężko opisać. Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło i Zuza zachowała zimną krew ;)
Ciesz sie ciesz, ja juz zaliczylam odbieranie dziecka z policji w warszawie. Dobrze, ze choc swoj dowod osobisty mialam, ale i tak musialam tlumaczyc dlaczego np. dziecko nie ma PESEL. Ale prosze - jaka cholernie wydajna ta policja - pewnie gdyby mi jej sprzed nosa nie zwineli to bym ja znalazla, bo wszystko trwalo 5 minut. E opowiada do dzis z luboscia (zdarzenie z poprzedniego lata) jak to sie zgubila i byla na policji i byly zabawki i w ogole super :O
Prześlij komentarz