Nareszcie! Moje samodzielnie siadające dziecko nadaje się oficjalnie do noszenia z wyciągniętymi łapkami. Koniec mandukowej monotonii (również dlatego, że z Manduki Młoda juz wyrosła - za wąski panel i nóżki dyndają jak, nie przymierzając, w Bjornie). W ruch poszły wiązanki, kółkowe i pouche. Co za ulga :)
Dziecię życzy sobie być noszone często (na szczęście) :) więc cały mój wielki stash jest systematycznie używany.
1 komentarz:
pieknie sie usmiecha!
Prześlij komentarz