Indio konopie.
Nowe konopie były dość sztywne, szorstkie, ciężko się dociągały. Trzeba je było pomęczyć, więc oddałam je Zuzi na hamak i huśtawkę, siedziałam na nich, nosiłam Zuzę, prałam i prasowałam. Oficjalnie można je uznać za lekko złamane :) Ostatnio leżały bezczynnie, aż mi się ich żal zrobiło, zamotałam się dziś rano i zachwyciłam się wygodą :) Nic nie uwiera, nic się nie wrzyna, Anka spała jak przymurowana.
Parę dni temu przemknęła mi przez głowę myśl, ze może by je sprzedać, ale nieee, w życiu. Jeszcze nie teraz :) Co najwyżej ufarbujemy je sobie. Na zielono.
Indio Eis len.
Dziś cieszy nową właścicielkę. Eis śliczny był, kremowo-seledynowy. Wersja limitowana, więc nieco cieńszy od innych chust; właśnie dlatego musieliśmy się rozstać. Dopóki Ania ważyła mniej, sprawdzał się doskonale, lubiłam go za miękkość, mięsistość, plastyczność. Ale chustoklopsik przekroczył 13 kilo żywej wagi i nie ukrywam, że Eis juz się nie wyrabiał.
Jeno zdjęcie po nim zostało, chlip chlip :)
1 komentarz:
o rajusiu, Ania waży więcej od mojej 21 miesięcznej Juli :D
Pozdrowienia dla Waszej gromadki!
Prześlij komentarz