piątek, 23 kwietnia 2010

"Heloiza i Abelard" - Regine Pernoud



Przygnębiona narodową tragedią i ciężką lekturą, nie wspominając o dwójce chorych dzieci, zapragnęłam od wszystkiego uciec. Tak oto piekło Szałamowa bezpiecznie zamknięte spoczęło na półce, a ja rączym kurcgalopkiem skierowałam się ku memu ulubionemu Średniowieczu i z przyjemnością zatonęłam. Na pierwszy ogień wzięłam "Heloizę i Abelarda" znanej francuskiej mediewistki Regine Pernoud.
Historię Heloizy i Piotra Abelarda znają, jeśli nie wszyscy, to na pewno filolodzy :) To jedna z najpopularniejszych par w zachodniej kulturze. Skondensowany maksymalnie opis ich losów (brzmiący wypisz wymaluj jak nagłówek z "Pudelka") znajdziemy na okładce: "Kochali się, ale ich rozdzielono. Jego wykastrowano, ją zamknięto w klasztorze...". Mocne, czyż nie? :)
Z książki R. Pernoud wyłaniają się postacie zgoła niepodobne do tych, o których śpiewano pieśni.
On - czterdziestoletni filozof, mistrz dialektyki, z maksymalnie rozrośniętym ego, cyniczny, zakochany w sobie, kompletnie pozbawiony hamulców, na domiar złego przystojny jak diabli. Ona - jego uczennica, młodsza o dwadzieścia lat, piękna, niewinna, żądna wiedzy i bardzo inteligentna. On perfidnie rozkochuje ją w sobie, w celach bardzo hmmm... przyziemnych i przyjemnych ;). Niespodziewanie dla samego siebie - zakochuje się w niej. Ona zachodzi w ciążę, on każe jej założyć habit, by ukryć jej stan, porywa ją z domu wuja i odsyła do swojej rodziny. Tam rodzi się ich syn, któremu nadali wdzięczne imię - Piotr Astrolabiusz :) (Zostawiają go krewnym na wychowanie i więcej o nim nie wiadomo.)
Po załagodzeniu sprawy ze słusznie wkurzonym wujem - opiekunem panny, Abelard zmusza Heloizę (!) do ślubu. Potajemnie, żeby nie zaszkodzić swojej naukowej karierze (co za buc...). Mieszkają oddzielnie i udają, że nic się nie stało. Heloiza ma za złe wujowi, że nalegał na to małżeństwo, na co wuj, jak można się spodziewać reaguje dość nerwowo. Abelard, chcąc chronić małżonkę, odsyła ją do klasztoru. Tego już wuj znieść nie może. Pewnej nocy dokonuje spektakularnej zemsty... Oddajmy głos poszkodowanemu:

"Jednej nocy, kiedy spokojnie spałem w odosobnionej izbie mojego domu, przekupili złotem jednego z moich służących, wtargnęli i rzucili sie na mnie, by dokonac okrutnej, a zarazem haniebnej zemsty, która wzbudziła w świecie wielkie zdumienie - pozbawili mnie nożem tej części ciała, przez którą uczyniłem to, co było dla nich przyczyną rozgoryczenia."

Oboje wstępują do klasztoru, on - bo chce się ukryć ( w sumie co innego mu pozostało - chciał być największym uczonymm swych czasów a stał się sławny dzięki swojej hańbie), ona - bo ją zmusił.
Dalsze ich losy są równie skomplikowane, Abelard ma niesłychany talent do robienia sobie wrogów. Kłótnie, dysputy, kopanie dołków i wpadanie w te wykopane przez innych, w końcu oskarżenie o herezję.

Wielkim atutem tej książki jest jej przystępny język. Autorka z niezwykłą lekkością wyjaśnia meandry średniowiecznej rzeczywistości, świata materii i świata idei. Tłumaczy pojęcia i sytuacje za pomocą analogii do współczesności. Objaśnia specyfikę tamtych czasów, bez której losy i wybory bohaterów byłyby kompletnie niezrozumiałe.
Obficie cytuje listy Heloizy i Abelarda, przybliża jego pracę naukową. Zadaje kłam czarnemu PR-owi "Ciemnych Wieków" i, mimochodem, zmusza czytelnika do refleksji, które wieki są ciemniejsze - nasze czy tamte.
Szczególnie ciekawa wydała mi się argumentacja Heloizy, kiedy nie chciała się zgodzić na małżeństwo. Jej wypowiedź powinni przeczytać wszyscy lewicujący reformatorzy Kościoła, którzy za cel życia postawili sobie walkę z celibatem :)
Abelard dostał to, na co zasłużył. Heloiza, wierna i kochająca do końca dostała to, na co nie zasłużyła, ale i tak przyjęła wszystko z pokorą i chętnie.
I tylko czuję nieokreślony smutek na myśl o Piotrze Astrolabiuszu, zapomnianym synu, którego w cień zepchnęła pycha ojca i zaślepienie matki.

Brak komentarzy: