piątek, 1 października 2010

Pavus nocturnus

... czyli lęki nocne. Obawiam się, że dziś mieliśmy wątpliwą przyjemność bliższego zapoznania się z tym zjawiskiem. Ania zaczęła popłakiwać w środku nocy. Zwlokłam się z łóżka i poszłam ją uspokoić. W ciągu pięciu sekund lekkie popłakiwanie zmieniło się w przeraźliwy, żałosny krzyk. Miała otwarte oczy, wołała jakieś słowa bez sensu, nie pozwalała się przytulić, rzucała się spazmatycznie, nie dawała się uspokoić. W końcu wstała z łóżka, poszła do kuchni i w tym momencie chyba zaczęła odzyskiwać świadomość, uspokoiła się trochę, usiadła na swoim krzesełku i zażądała kaszy :) Po wysłuchaniu tłumaczenia, że kasza śpi, albowiem mamy środek nocy, moje słodkie dzieciątko pozwoliło się wziąć na ręce i zanieść do łóżka. W momencie przyłożenia głowy do poduszki spała już głęboko.
Odetchnęłam. Cicho zamknęłam drzwi, opanowałam drżenie kończyn i skierowałam się do łóżka. Nagle szczęknęła klamka... Jakżeby inaczej - Zuzia się obudziła. Hurra.
Po krótkich przepychankach: "mamo, obudziłam się, mamo nie mogę zasnąć, mamo, popilnuj mnieeeee" i kulaniu się po Zuziowym łóżku, chciałam machnąć na wszystko ręką i pójść sobie, ale Zuza wpadła w szloch. W końcu wydusiła z siebie: "czy mogę iść do waszego łóżka?". Ach oczywiście córko, możesz. Resztę nocy spędziłam splackowana między małżonkiem a córą, zmarznięta (Zuzia ściągnęła ze mnie kołdrę) i obolała.
Dziś Ania jest tragicznie niewyspana, bo, mimo nocnych atrakcji, wstała przed szóstą rano. Płacze, wije się, awanturuje się, wyje, krzyczy, rzuca się na podłogę. Odmawia zaśnięcia, chociaż kilka godzin drzemki przydałoby się jej bardzo. A mnie jeszcze bardziej.
Do końca dnia jeszcze co najmniej sześć godzin. Aaaaarrrrghhhh.

3 komentarze:

coralie pisze...

na pocieszenie. ja spałam dzisiaj 1,5h, zuza w nocy odmówiła spania w ogóle. kazała się ubrać o 1 w nocy. w sumie wszystko było ok, 0 gorączki i innych dolegliwości. o 9 termometr wskazał 39 i tak powitaliśmy zapalenie uszu :]

Cuilwen pisze...

O żesz... Zdrowia życzę.

Kajka pisze...

No co cię będę pocieszała. Dzisiaj o 4.05 wołanie "mamooo" zwlokło mnie z łóżka, ale poszłam do złego pokoju, bo to Kacper nie mógł zasnąć. A jak już wygramoliłam się z jego łóżka (bo ofcors "mamo, czy możesz pospać ze mną, bo śniły mi się koszmary")to tylko zmieniłam pokój, bo obudził się Kubek z żądaniem "picia i jedzenia" (nie dziwota, zasnął w samochodzie i spał od 17-tej dnia poprzedniego). I tak właściwie co noc. A na dodatek ja byłam jak zombi, bo po weselu. Tak wiec trzymaj się, przed tobą 11 lat atrakcji ;)