czwartek, 10 stycznia 2013

Takie życie...

Nic nie trwa wiecznie. Śmiem twierdzić, że nie trwa  nawet wystarczająco długo, by móc się tym nacieszyć. Po okresie względnego spokoju, kiedy już już zaczynam mieć wrażenie, że wreszcie ogarniam, Los, śmiejąc się złośliwie, syczy przez zęby: "jedną chwileczkę!" i rzuca we mnie dniem całkiem robaczywym.
Nic się nie udaje, wszystko się sypie jak ustawione w rządku kostki domina.

Szarpiąc się z wrzeszczącym wózkiem w śniegowej brei, usłyszałam rozmowę dwóch babć, robiących zakupy z wnukami. Rozmowa ta stała się przyczynkiem do moich dzisiejszych rozważań.
Na moim osiedlu, jak też i na kilkunastu okolicznych, mieszka sporo młodych rodzin z małymi dziećmi. Powiedziałabym, że stanowią one tak z 90% mieszkańców. Większość mam pracuje. Dziećmi zajmują się głównie babcie. Widzę ich mnóstwo: pilnują wnuków na placach zabaw, stoją w kolejkach w sklepie, spacerują z wózkami. Osobiście poznałam kilkanaście.
Nieważne, czy przychodzą z sąsiedniego bloku, czy dojeżdżają z innego miasta (tak, znam nawet babcię, która w niedzielę wieczorem przyjeżdża do Wawy z Białegostoku a w piątek wieczorem wraca). W ich wypowiedziach jak mantra przewija się stwierdzenie: "Co zrobić? Takie życie... trzeba pomóc...". Tu z trzaskiem posypał mi się etos Polskiej Babci, dla której nie ma większego szczęścia, niż opieka nad wnusiami. Otóż, wszystko wskazuje na to, że większe szczęście jednak jest, ale... No wiecie... takie życie, trzeba pomóc.
Kilka lat temu ktoś mi powiedział: "Dziadkowie nie są od niańczenia wnucząt. Oni już swoje odpracowali i należy im się odpoczynek". Uniosłam się świętym gniewem. Niesłusznie. Byłam głupia.
Im więcej mam dzieci, im bardziej jestem zmęczona, tym lepiej rozumiem ten punkt widzenia.

Żeby nie było tak całkiem poważnie - mem na dziś ;)



12 komentarzy:

the light princess pisze...

och kaczuszko :***

the light princess pisze...

przemyślenie o babci mam odkąd mama mi tak powiedziała o dzieciach starszego brata. ze ona nie ma siły i nie po to jest na swiecie i ze swoje odchowała. mimo ze uraze do niej chowam za inne rzeczy - nie przyszło mi do głowy ze cos z tym stwierdzeniem jest nie tak. jak najbardziej rozumiem jej prawo i nie rozumiem dlaczego ktoś zakłada ze 'musi' się babciom chciec.
tym co się chce to niech się chce, chociaz sama bym czasem wolała zeby im się nie chciało, bo się nie nadają... :P

Cuilwen pisze...

Ano widzisz, takie życie, nigdy nie jest dobrze :P
Ja długie lata żyłam w polskokatolickim przekonaniu, że to jest najnaturalniejszy w świecie porządek rzeczy - rodzisz tyle dzieci ile się da i zarzynasz się przy nich a następnie zarzynasz się przy wnukach. Robisz to ze szczęściem w oczach i śpiewem na ustach.
Zderzenie z rzeczywistością bylo bolesne ;)

Małgorzatka pisze...

Podpisuję się pod tym. Doskonale wiesz co mówi babcia moich dzieci. Udręczona,umęczona dwoma godzinami w tygodniu z moimi dziećmi. To jest dopiero męczennica!

Małgorzatka pisze...

ale rozumiem co masz na myśli:)

Małgorzatka pisze...

i dziękuję za zalinkowanie!

Cuilwen pisze...

Gosia, Twój przypadek to jest w ogóle hardkor abstrakcyjny...
:*

Marta pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Cuilwen pisze...

A widzisz, mną się zajmowała babcia, kiedy moja mama po 3 miesiącach wróciła do pracy ;) Dla mnie to oczywistość była, że babcia=niania ;)
Człowiek przez całe życie się uczy ;)

Natalijka pisze...

ja już zapowiadam że po odchowaniu mojej trójki to ja brzuchem do góry na kanarach i żadnych bachorów ;)
a poważnie to uważam że to zależy wyłącznie od chęci dziadków.

Marta pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Cuilwen pisze...

Może gdyby mnie wysłali do żłoba zamiast oddawać w czule ręce babć i cioć, nie byłabym teraz taką rozpieszczoną paniusią :P