sobota, 2 lutego 2013

Uleczona

Udałam się dziś do przychodni po receptę na nowe okulary. Siedziałam przed gabinetem, wlepiając oczy w kindla, gdy nagle zza rogu wychynęła młoda mama z noworodkiem na ręku.
Zazwyczaj na widok dzidziusia rozpływam się w zachwycie, ach te maleńkie rączki, paluszki, te stópki, te usteczka, arcydzieło sztuki, ach tulić taką kruszynkę... Zalewany hormonami mózg produkuje czarowne wizje bliskości, spokoju, usmiechnietej buźki i radosnego gu ga gaaa.
Nie tym razem.
Na widok noworodka zjeżyły mi się włosy na głowie, układ nerwowy zawibrował ostrzegawczo a miedzy neuronami zaczęły migać obrazki: zapaskudzona pielucha, zarzygane ubranko, ręce omdlewające od ciężaru płaczącego dziecka w środku nocy, pogryzione piersi, podpuchnięte z niewyspania oczy, noś, karm, uspokajaj, ajaj ajajajajajajajajjj...
Przesiadłam się dalej i spokojnie zatopiłam wzrok w "Dworcu Perdido". Swoją drogą, doskonała książka.

Uznaję się za oficjalnie wyleczoną z dziecioróbstwa. Jest bardzo niewiele czynników, które mogłyby mnie skłonić do dalszego rozmnażania :) Bardzo niewiele.



Na tapecie w telefonie mam zdjęcie Stevena Wilsona.
Kurczę, nie wiem czy w moim wieku to jeszcze uchodzi...
Może to się też da wyleczyć ;)


8 komentarzy:

the light princess pisze...

haha też to mam :)
znaczy foty stefka moze nie :P ale wzdycham na jego widok :))) i z ulgą wzdycham na widok noworodka - ze już nie chcę ;)
:*
(aha, stefek na jesieni być moze jednak zawita w pl :D szykuj kase/czas :D )

always the summers are slipping away.. :*

Małgorzatka pisze...

mam to samo z tymi dziećmi, jak widzę matki na początku "drogi" to mi się włos jeży. fajnie jest już nie chcieć. Aż współczuję tym co mają jedno i im się chce:P

Cuilwen pisze...

Och Stefan... Loff loff.
:D

Cuilwen pisze...

Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek nie będę się zachwycać niemowlem :) To znaczy zachwycam sie nadal, bo niemowle są słodkie, ale z bezpiecznej odległości :P

Cuilwen pisze...

A na tapecie mam Stevena na zmianę z Johnnym i Heleną Bonham Carter ;)

the light princess pisze...

mnie ruszają tylko moje własne niemowlęta ;) gorzej bo pamiec mam dobrą :/ :P

jhny i helena są równie wzdech.. :)))

Kaja pisze...

Hahahahahahaha ajlowju :) Mam dwójkę, sześć i pół i cztery i pół. Od jakiegoś czasu przeżywam huśtawkę: a to "chcę-dzidziusia-teraz!!!!" do odczuwania współczucia na widok kobiety z na oko półtorarocznym czy dwuletnim dzieckiem i w widocznej ciąży.
Bo WIEM, co je czeka.

(i wiedza o tym, że odkąd młodsze skończy tak 9-10 miesięcy jest z górki, niewiele pomaga na początku)

Cuilwen pisze...

;) Każdemu ten moment przychodzi kiedy indziej :)
Mnie się dzieci kojarzą już głównie ze zmęczeniem niestety. I bedzie tak jeszcze jakiś czas.
Chociaż przyznaję, jest nieporównanie lepiej, niz rok temu. Wspominam okres ciąży i wczesnego niemowlęctwa Kluska i NIE WIEM jak udało mi się przeżyć. Nie wiem. Byłam w stanie kompletnego rozkładu.