niedziela, 14 lipca 2013

Mama Kangurzyca łapie wszechstronną formę

Małżonek zarządził moje uczestnictwo w prowadzeniu samochodu podczas wakacyjnej wyprawy. Decyzję usłyszałam wczoraj około 10.00 i od tamtej pory tylko siedziałam, ogryzając nerwowo paznokcie. W ataku paniki, zawołałam o pomoc na fejsiku, gdzie niezawodna Koleżanka, aktualnie przebywająca w świecie Diuny (cmok, cmok, DZIEKUJĘ :D) zasugerowała, żebym w celu opanowania nadmiaru emocji powtarzała sobie Litanię przeciw Trwodze, z rytuału Bene Gesserit. Kto czytał, wie, kto nie czytał, polecam!

W oryginale leci to tak:

"I must not fear.
Fear is the mind-killer.
Fear is the little-death that brings total obliteration.
I will face my fear.
I will permit it to pass over me and through me.
And when it has gone past I will turn the inner eye to see its path.
Where the fear has gone there will be nothing......Only I will remain." 

Polskie tłumaczenie (są dwa, ale to Łozińskiego bardziej mi sie podoba):

"Nie mogę się lękać. 
Strach zabija umysł. 
Strach jest małą śmiercią, która niesie ze sobą całkowite unicestwienie. 
Stawię mu czoło. 
Pozwolę aby zalał mnie i przelał się przeze mnie, a kiedy odpłynie, odwrócę oko swej jaźni i spojrzę na jego drogę. 
Tam gdzie przeszedł strach, nie będzie już nic. Zostanę tylko ja."

Wprawdzie Herbert, tworząc tę perłę, nie miał zapewne na myśli strachu przed prowadzeniem auta, niemniej zadziałało ;) Taka mantra. Ładne, literackie narzędzie przydatne do zdystansowania się.

O 15.00 wrócił Mąż i nakazał jazdy treningowe. Na szczęście, nie kazał mi wyjeżdżać w miasto, tylko wywiózł do lasu, gdzie w ciszy, spokoju i względnej samotności mogłam przypomnieć sobie co się w zasadzie robi z samochodem.
Jeździłam po trawie, piachu, władowałam się w  dorodne chaszcze, z których nie było łatwo wyjechać, ale generalnie nie było źle. Nic mi się nie pomyliło, nikt nie doznał uszczerbku na zdrowiu ni mieniu. W trasę mogę ewentualnie jechać, jesli nie będę miała innego wyjścia, jeno niech Ślubny nie liczy, że będę cisnąć 120 i wyprzedzać tiry.

Dziś zapragnęłam poćwiczyć kolejną umiejętność (najwyraźniej litania Bene Gesserit wyczyściła mi mózg lepiej, niż się spodziewałam). Zapakowaliśmy moje rolki i rowerek dla Mateusza i udaliśmy się w okolice Zuzinej szkoły (aktualnie najbardziej bezludne miejsce w okolicy). Założyłam jeździdła, ochraniacze, wstałam... i szybko złapałam męża za łokieć, żeby nie wylądować na tyłku. Mąż, podśmiechując się radośnie, poholował mnie kawałek po asfalcie, przy akompaniamencie moich wrzasków "ratunkuuu!", "nogi mi się rozjeżdżająąąą!" "aaaaa!".
Trwało to tak mniej więcej 20 minut, po upływie których uznałam, że czas się uniezależnić i zamiast Męża, uczepiłam się szkolnego ogrodzenia ;) Po kolejnych 15 minutach byłam już w stanie przejechać do przodu parę metrów, gibiąc sie przy tym niemiłosiernie, ale nadal przezornie nie oddalałam się od płotka ;)


Umiejetność skręcania oraz hamowania stanowi dla mnie nadal terra incognita. ;) Ale zabawa jest przednia, a o to głównie chodzi :)

22 komentarze:

spektrum koloru pisze...

bądź jak matka wielebna. nie spoilerujac, powiem tylko, ze w szkoleniu BG glowne cnoty to cierpliwosc i wytrwalosc ;) dasz rade :)

Owca pisze...

Kasku nie widze :)

Cuilwen pisze...

Bo nie jeżdżę w kasku :P Nie lubię, glowa mnie boli i pole widzenia mam zawężone :D
Ale nie padam na głowę, bardziej by mi się przydal ochraniacz na, za przeproszeniem, dupę ;)

Owca pisze...

a samochodem poszło ok? spoko jak masz auto do korzystania, co jak co, ale to trochę niezależności :)

Cuilwen pisze...

Spoko, ok, ale na miasto jeszcze nie wyjadę, muszę pojeździć najpierw z instruktorem a potem sama bez dzieciorów :)

Owca pisze...

Wyższa szkoła jazdy to: rondo 3 pasy, ruch na maxa, dzieciak z tyłu w foteliku i albo właśnie chce pić/siku/żelka albo właśnie spadł mu miś i KONIECZNIE CHCE GO TERAZ. Uwielbiam te sytuacje, kurna uwielbiam.

Kajka pisze...

Rozważ ten kask. Na rolkach wyjątkowo łatwo rąbnąć łbem o glebę ;)

Małgorzatka pisze...

pięknie się prezentujesz! w takiej pozycji na pewno zaliczysz glebę,nie odchylaj się tak do tyłu :P olej kask,nie walniesz jeśli wypniesz tyłek:

http://imworld.aufeminin.com/breves/D20110715/Jazda-na-rolkach-zalety-110527_L.jpg

ihaaa,uwielbiam rolki!!! koniecznie ćwicz,będziemy jeździć do dolinki jak mnie odwiedzisz :D

Cuilwen pisze...

Owca, z dziećmi jechałam dokładnie cztery razy i powiedzialam sobie że już prędko nie powtórzę tego wyczynu :D Matju był malutki i darl się w foteliku, dziewczynki śpiewaly i pytały, dookoła ruch, swiatła i co tam jeszcze a ja w nerwach jak cholera. Aaaaa!

Cuilwen pisze...

Gośka, nauczę się, nauczęęę choćbym miała sie przy tym połamac, no! :D Będziemy jeździć :D jestem zmotywowana :D

Cuilwen pisze...

Po tych wyczynach pojechaliśmy do Decathlonu po nowe ochraniacze, te co mam na zdjęciu są o 3 rozmiary za male i odcinają mi krążenie w końcówkach peryferyjnych ;) W decathlonie widziałam jak jakis pan smigał na rolkach do przodu, do tyłu, zakrecał, skakał a na końcu rąbnął w glebę az zadudniło. Zaawansowanym też się zdarza złapac pozycje horyzontalną, co bardzo mnie pocieszylo ;)

Cuilwen pisze...

Szukałam w sieci filmików instruktażowych i to z kolei mnie podłamało, bo większość tych, które znalazłam były kręcone przez około 10letnich chlopców, którzy popylali na tych rolkach kurde, jakby nie działała na nich siła grawitacji :D

Owca pisze...

Kiedyś instruktor mi powiedział, że właśnie dzieci lepiej jeżdzą na rolkach, nartach itp, bo mają inaczej środek ciężkości, i jest im lepiej. I coś w tym jest.

Cuilwen pisze...

W ogóle niscy ludzie lepiej sobie radzą, mają bliżej do ziemi ;)

Małgorzatka pisze...

no ja tak tłumaczę mój antytalent do jeżdżenia na nartach-mam daleko do ziemi. za nic w świecie nie zjadę z górki na nartach. a na rolkach bez problemu:P

Cuilwen pisze...

yyyyyyy???? A czemu tak??
Na nartach chyba łatwiej? W sumie nie wiem, nigdy w życiu nie mialam nart na nogach a rolki ino trzy razy :D

Unknown pisze...

Kup sobie rekawiczki, z doswiadczenia rolkowego wiem, ze sie przydają, szerokiej drogi Ci życzę !

Cuilwen pisze...

Mam ochraniacze na nadgarstki, ale nie zakładałam bo łatwiej sie łapać płotka bez ochraniaczy :D

Unknown pisze...

Ale kiedy płotka już nie bedzie, a Ty poczujesz wiatr w żaglach, to przydadzą Ci się. Ja się uczyłam jezdzic w wieku 18 lat. Zaliczenie tzw. gleby na asfalcie bolało strasznie, tzn. dłonie całe we krwi ;)

Unknown pisze...

pytanie techniczne, dlaczgo Ty i inne komentatorki Twojego bloga macie obok nika B, a ja mam G ?

Cuilwen pisze...

G+ czyli google plus :) A B to logo Bloggera :) Nie wiem czemu jednym sie wyświetla to a innym tamto... Może B mają blogerki tylko? Albo osoby zarejestrowane na bloggerze?

GOSIA pisze...

mam nadzieję,że nie ma nowych wpisów NIE dlatego że masz właśnie obie ręce w gipsie, po jeździe na rolkach! ;)