Byłam z Anią u logopedy, przemiłej pani dr, która zajmuje sie noworodkami. W życiu bym nie wpadła na to, że z dwutygodniowym dzieckiem można trafić do logopedy...
Mamy zestaw ćwiczeń do wykonywania przed każdym karmieniem. Muszę Klusce wyciągać język, masować policzki od środka itd. Oczywiście nie jest tym zachwycona, ryczy przeraźliwie, zwłaszcza, że odbywa się to przed dostawieniem do mlekopoju, i jest w związku z tym nieźle wściekła. Dobrze, że to moje drugie dziecko i nie reaguję już tak nerwowo na płacz:) Ale jest to męczące. I w dodatku na razie nie widać specjalnie efektów. Ale ćwicze, bo mam nadzieję, że dzięki temu uda się Ani uniknąć problemów z jedzeniem, jakie stały sie udziałem Zuzi (właśnie z powodu złego ustawienia języka przy ssaniu).
Mała płacze coraz więcej - wieczorami ramiona mnie bolą od noszenia, a cwaniara nie chce być w chuście, zyczy sobie wisieć na moim ramieniu. Podobno ilośc płaczu zwiększa się systematycznie do 6 tygodnia zycia a potem spada. Oby to była prawda, bo z dwiema rozpłakanymi pannami oszaleję jak nic.
W nocy dalej pobudki co chwila, ale już zdarza się, że po nakarmieniu Młoda zasypia i można ją odłożyć. Cudownie, bo ostatnio doszłam do takiego stanu, że jak siedziałam w fotelu o 3 nad ranem i karmiłam małą to wypadała mi z rąk... Jeśli budzi się co godzina ale zaraz potem zasypia to luksus :)
1 komentarz:
zycze Ci wytrwalosci i aby te masazyki daly szybko efekty. i mama nadzieje, ze uda Ci sie urwac jak najwiecej czasu na drzemki.
Prześlij komentarz