poniedziałek, 22 grudnia 2008

Wirus nadal szaleje

Jestem chora, ale to mało istotne. Najgorsze, że zachorowała Ania. Niby nic poważnego, oskrzela jeszcze czyste, ale ma goraczkę do 39,5, kaszel i potworny katar. Prawie w ogóle nie może oddychać przez nos, nakarmienie jej to udręka, dla niej i dla mnie. Pół nocy nie spałam; obie rano sie popłakałyśmy... Nie pomagają aspiratory - mam Fridę i Katarek (ten podłączany do odkurzacza:). Nie pomaga nawadnianie noska wodą morską. Niewiele pomaga nawet pionizacja... Nosek zapchany na mur.
Zadania na dziś - nie zabić marudzącej Zuzy i nauczyć się karmić pionowo w chuście kółkowej.
No i ciasto na Święta. O sprzątaniu boję się pomyśleć :( Małżonek cały czas w pracy wiec wszystko sama muszę. W lodówce pustki; brak chleba. Paczka do wysłania. Choinka. Apteka.
Pomocy...

2 komentarze:

assia pisze...

współczuje, mam nadzieje,że szybciutko "wydobrzejecie":)
próbowalas syropu cebulowego? na kaszel - rewelacja
pozdrawiam
xx..

coralie pisze...

a nas teraz dopadło! wszystkich, jak nigdy. żadne syropy. dziewczyny dobrzeją a ja się rozkładam :(