czwartek, 19 listopada 2009

Trudne rozstania z wirtualnym (pół)światkiem

Piszę ja sobie na pewnym forum. Od samiuteńkiego początku, czyli od momentu, kiedy część ekipy forum chustowego na gazeta.pl postanowiła się odłączyć i zacząć żyć własnym życiem. W tej grupie renegatów (hehe) i ja się znajdowałam.
Patrzę na to forum codziennie, widzę jak się zmienia. I widzę jak coraz bardziej do niego nie pasuję. Coraz więcej nowych twarzy, coraz szerszy zakres tematyczny. Juz nie tylko chusty ale i EC, pieluchy wielorazowe, attachment parenting, robótki ręczne, ekologia, zdrowe żywienie. Nie moja bajka. Forum żyje, i to świetnie, ale IMO straciło swój specyficzny charakter.
Coraz rzadziej tam zaglądam, coraz bardziej obco się czuję. I często przemyśliwam nad skasowaniem konta. Nie wiem czy sie na to zdobędę, bo jestem tam juz od tak dawna, że się przyzwyczaiłam i bez tego kawałka wirtualnego świata byłoby mi nieswojo, paranoja jakaś, ale tak jest :)
No i o rozstaniach tutaj chciałam sobie napisać. Co jakiś czas któraś z dziewczyn dochodzi do wniosku, że na forum jest niefajnie i odchodzi. Kilka potrafilo zrobic to z gracją - po prostu znikły. I rozumiem to, popieram, sama tak pewnie kiedyś zrobię, jak tylko dojrzeję.
Jest jednak coś czego nie pojmuję - wątki pożegnalne. Oto forumka z grzmotem oznajmia wszem i wobec, że czuje się skrzywdzona, forum jest be i ona odchodzi.
Ot na przykład świeżutki wąteczek (który zainspirował mnie do powyższych luźnych rozważań) zatytuowany dramatycznie: "Żegnajcie!", a w nim od góry do dołu patos, zadęcie i -podejrzewam - bezpodstawne personalne oskarżenia. Może źle oceniam intencje, ale dla mnie taki tekst jest nadstawianiem plecków do głaskania - "powiedzcie mi, że mnie lubicie i że chcecie, żebym została". Ma już trzy strony i zaraz urośnie o następne trzy, i w każdym wpisie głaski. Mimo, że co poniektóre forumki autorce wątku jeszcze wczoraj w innym miejscu rzucały kilka wcale nie ciepłych słów (i słusznie bo sama się o to prosiła). Nie rozumiem tych emocjonalnych łamańców, za prosta ze mnie kobieta.
Nie chcę jątrzyć, bo po co, więc nie dopiszę tego co myślę. A myślę: do widzenia, dziękujemy za uwagę. Krzyżyk (khem khem) na drogę. Po co tyle o tym gadać.

Edit: no i forumka oczywiście nie odeszła. Skąd ja wiedziałam, że tak będzie . Dała się ubłagać. Szkoda.


Brak komentarzy: