poniedziałek, 8 lutego 2010

Zimowy sen

Gdybym wierzyła w reinkarnację, powiedziałabym, że w poprzednim zyciu musiałam być niedźwiedziem. Albo susłem. Jestem śpiąca, niezależnie od tego jak długo spałam. Myślę tylko o ciepłym łóżku i miekkiej poduszce. Zuzia doprowadza mnie do furii i rozpaczy na przemian, bo wstaje o 5 rano i zapala wszystkie światła, włącza tv i muzykę, i nie daje mi spać. Albo przychodzi do naszej sypialni i scenicznym szeptem domaga się ciasteczka, ciepłego mleka, kanapki z miodem albo wytarcia tyłka i tak dalej. A ja chcę SPAĆ!
Kiedyś nie znosiłam kawy, teraz pijam dwie dziennie, żebym w ogóle mogła sie ruszyć. Oprócz tego wypijam litry herbaty, yerba mate i rozpuszczalne witaminy z zeńszeniem. Moja dzienna dawka kofeiny postawiłaby na nogi zdechłego słonia. Niestety, nie jestem zdechłym słoniem i mnie nie stawia.
Wieczorem, jak tylko uda mi się upchnąć dzieci do łóżek, zasiadam z mężem przed tv z zamiarem obejrzenia filmu, ale zasypiam na siedząco po pierwszych 20 minutach.
Niech ta zima się wreszcie skończy.

Brak komentarzy: