sobota, 13 marca 2010

Domowy lazaret i o reanimowanych zasłonkach

Najpierw się poużalam- znowu jestem chora. Po antybiotyku było super fajnie przez kilka dni, a potem... Mimo ciepłych ubrań, probiotyków i mnóstwa innych środków zaradczych znowu mam kłopoty z gardłem i zatokami. Ode mnie zaraziła się Ania. Zuzia sie jeszcze trzyma, ale to kwestia kilku dni. Czy mogę się rozpłakać? :)

Teraz bardziej optymistycznie - wyżywam się twórczo w domu. Odkopałam żółte zasłonki, jeszcze ze starego mieszkania, niemiłosiernie spłowiałe i zeszmatławione. Skróciłam je, ufarbowałam Procionem na blady pomarańcz i ponaszywałam szydełkowe aplikacje z Ikei. Wyszło całkiem ładnie, dzieciowo - przedszkolnie. Zuzi się spodobało, a nasza sąsiadka - 17miesięczna Zosia, po wejściu do pokoju nagrodziła moje wysiłki zachwyconym "aaaach!" :)
Fotki nie wyszły dobrze, pokój jest ciemny i trudno w nim cokolwiek porządnie sfotografować.











2 komentarze:

coralie pisze...

u nas chwilowo cisza choróbskowa od kiedy faszerujemy się lekiem przeciw astmie.
widzę, że maszyna okiełznana. może i ja kiedyś zdobędę ową wiedzę tajemną dotyczącą szycia. i może polubię się z igłą i nitką...może... :)
zdrowiejcie, buziaki dla Was

Cuilwen pisze...

Dzięki :)