czwartek, 29 września 2011

Update ogólnorozwojowy

Dzieci rosną i rozwijają się niezauważalnie. Ot pewnego dnia patrzysz, a tu twoja najstarsza córka (która dopiero co biegała z pieluchą) całkiem sprawnie zajmuje się średnią. Rano byliśmy w sporym niedoczasie, więc Zuza, żeby ułatwić mamie życie, z własnej inicjatywy umyła Ani zęby :) Nieźle jej to wyszło.


Mateusz nieco przycichł, szeroko otwiera zdziwione światem oczy. Śpi lepiej w nocy, gorzej w dzień, czyli prawidłowo. Położony na macie trąca łapkami zabawki i guga do siebie. Waży 7 kilo, ubranka na 6 miesięcy są, powiedziałabym, akurat. Bardzo, ale to bardzo dużo je.


A ja czuję się jak króliczek z reklamy Duracella, ale ten wyposażony w Inne Baterie. 

12 komentarzy:

GOSIA pisze...

No, rozczuliłaś mnie zupełnie tym króliczkiem: od kiedy mam dzieci (8lat) używam tego porównania (fantastycznie oddaje różnice między energią dzieci (Duracell) i moją (niestety, nie Duracell). To fajne wiedzieć, że ktoś (Ty) czuje tak samo.
ps. A córki Ci zazdroszczę (chłopcy jakoś nie wpadają na tak fantastyczne pomysły..

delfina pisze...

Ooooooo , i starszaczka sie przydaje.:) Mój prawie 6- latek też opiekuje się młodszym , a to sok mu naleje , a to poda majtasy z szafki , a to pomoże buty założyć . Taki charakterek opiekuńczy ma , a gdyby było odwrotnie to nie było by tak kolorowo:D Klusek prawidłowo roziwja się , a i odpwiednie baterie masz ... :D Mama , mama , mama ech mama , na baterie z ... biedronki?:D

Małgorzatka pisze...

heheeheh :D

chyba brakuje mi średniego dziecka ;)

Tomcio (:D) też pewnie waży z 7kg, jak wychodziliśmy ze szpitala ważył 6 a to było ze 2 tyg temu.
Noc dzisiaj miałam fatalną ale co się dziwić, pojadłam wszystkiego:)

W ogóle to trzymasz jakąś dietę?

Pozdrowienia poranne:)

Cuilwen pisze...

Hejo :)
Ech, moje baterie to już nawet nie z Biedronki, chyba raczej z Lidla i to z wyprzedaży ;P

Moje obie panny chcą się opiekować Mateuszem, aż się boję czy ten biedak to przeżyje...

Dietę olałam od początku, do szpitala mąż mi dowoził kanapki z klopsikami z Subwaya, a jak tylko wyszłam ze szpitala to co prędzej poleciałam do Makdolca na ukochanego Wieśmaka i ociekające tłuszczem fryty... Jem bigos, gołąbki, smażone kotlety, fasolę itd. Jedyne czego nie tykam to alkohol i marynowane papryczki jalapeno. Uwielbiam je, ale młodemu by przewód pokarmowy wypaliło ;)

Buźka wszystkim :)

Małgorzatka pisze...

mniam. Ja też dietę olałam ale jednak aż tak hardcorowo jak u Ciebie nie jest. A po wyjściu ze szpitala też się nażarłam różnych rzeczy,bo stwierdziłam, że jeszcze mało dochodzi do niego:D Zrobiłaś mi smaka:)))
Przy Heli jadłam dietetycznie przez 14miesięcy ani jednego kawałka niczego poza duszonymi warzywami,mięsem itd. A teraz jedyna dieta jaką trzymam to dieta pt"nie chce mi się gotować";)

Przy Heli nie przespałam ani jednej nocy w całości przez te 14 miesięcy, wybudzała się codziennie co godzinę, dwie.
a Tomek niby kwęka,stęka ale co to za kwękanie w porównaniu z tym co pamiętam;)
Wydaje mi się, że te "kolki" nie zależą od tego co jedzą tylko jak jedzą. Jak młody się nażre dużo w dzień (tak, że je np. co godzinę, ulewa i dalej je) to i noc kiepska.

No to tyle wywodu:)))
miłego dnia:)

nareszcie weekend! :P :P

Małgorzatka pisze...

a ile godzin Mateo śpi w dzień?? mój to chyba rekordzista po tych tabletkach,bywało,że 3h.
Teraz to tak 4-7h.
Budzi sie rano 4:30/5:00
;]

Cuilwen pisze...

Mateo też pobudeczka rano, między 3.30 a 5.00 ;)

Nie cierpię diet w ogólności a diet dla karmiących w szczególności ;) i prawdę mówiąc tez nie widzę różnicy w zachowaniu młodego kiedy jem zdrowo a kiedy mniej. No właśnie, ważniejsze chyba jak je - jak się nałyka powietrza i zatankuje po czubek głowy to potem ulewa, stęka, wyje i ogólnie jest mało szczęśliwy ;)
Jakbym miała jeść duszone mięso przez 14 miechów to chybabym się pochlastała ;P Bez hamburgerów i golonki nie ma dla mnie życia.

Młody sypia czasem 2 godziny a czasem 8 :) Zależy od dnia.
Też bym chciała się przespać czasem... Już nad niczym nie panuję, kompletnie, ze zmęczenia zapominam o wszystkim :( Właśnie się zorientowałam, że dziś Ania miała w przedszkolu uroczystość i zapomniałam jej zapakować odświętnego stroju... Wszystkie dzieciaczki były postrojone, tylko moja jedna bidula nie :( Dupa ze mnie nie matka.

Małgorzatka pisze...

No masz prawo być zmęczona i nie pamiętać,w końcu masz o jedno dziecko więcej niż ja a ja przy dwójce padam na pysk.Ostatnio nie mam cierpliwości do bawienia się ze starszą, odpowiadania jej na pytania, czekania aż coś zrobi, zniechęca mnie do życia sam jej widok;) Spacery to koszmar, zwłaszcza, że Tomek wózka nie lubi, śpi w nim może 10minut, reszte wyje, Hela siedzi na chodniku i nie rusza się pomimo mojego błagania (i nie-błagania;)), ludzie patrzą z politowaniem-"chciałaś to masz" a ja mam ochotę rąbnąć się głową w mur.

No to się pożaliłam na wieczór;))

A tak na marginesie to

nigdy nie jadłam golonki :D

wsttyyyd

Cuilwen pisze...

Jak ja znam ten spacerowy ból :P Kiedy prowadzę ze szkoły Zuzę i sąsiadkę one oglądają motylki, przystają nad żuczkiem, zwalniają do tempa iście ślimaczego, kwiatki wąchają, a Mateo pruje się w wózku ile sił. A ja się trzęsę :)
Nie miej wyrzutów sumienia, ja tam za każdym razem jak mi się rodzi nowe dziecko, mam ochotę starsze odstrzelić albo wysłać do szkoły z internatem w Australii ;) Tak to już matka natura obmyśliła, żeby rodzicielki uwarunkować na opiekę nad najmłodszym.
Też mam ochotę rąbnąć z barana w mur. Nawet dość często ;)

Hehe, golonka pyyyycha :) Z furą bigosu, chrzanem i frytkami. I zimnym piwem... O matko, ale jestem głodna :P
Ale Ty przeca mięsa nie jadasz?

Małgorzatka pisze...

Ojesu, no. Hela też staje przy każdym kamieniu i omawia. Teraz ma fazę na zbieranie kulek jarzębinowych i tych białych z krzaków, ogląda,omawia, rzuca nimi, zbiera, rzuca i tak można godzinami.

Zaczęłam jeść mięcho po ciąży :D

Młody miał kiepskie wyniki morfologii po porodzie,musiał się kroplówkować a teraz zaś ma anemię i wolę jednak dostarczyć mu trochę żelaza, zwłaszcza, że strączków,buraków,szpinaków jem mało. Zresztą ja też borykam się z anemią.
Ale pewnie kiedyś wrócę do niejedzenia mięsa:) U mnie to nigdy nie było ideologiczne. Po prostu naczytałam się o negatywnym wpływie na organizm i fakt, że chorowałam/choruję częściej jedząc mięso.
No ale jak tu odmówić jak matka/teściowa ugotują i przyniosą obiad:D

Cuilwen pisze...

O, no pewnie, jak ugotują to trzeba brać :P Mnie też mama czasem nawiedza z siatami pełnymi jedzenia ;)
Słyszałam, że bez mięsa podobno zdrowiej, ale chybabym nie dała rady, za łakoma jestem ;)

Marta pisze...

Dziewczyny są fantastyczne. A Mateo przeżyje. Zdumiewające ile są w stanie przeżyć niemowlęta ;)