sobota, 27 października 2012

Śnieży

Wstałam zesztywniała po nocy Kluskowego ryku, wyjrzałam za okno a tam... śnieg, cholera. Zima idzie. Lubiłam zimę. Kiedyś. Przed dziećmi. Lubiłam śnieg, wieczorne spacery po mieście w świetle lamp, książkę i kubek gorącej herbaty z miodem, kiedy za oknem mróz i śnieżyca, długie wieczory przy świecach, lodowate, ciche, słoneczne poranki, kiedy powietrze szczypie w nos. Skrzypienie śniegu. Bałwany. Sanki.









Teraz zima kojarzy mi się tylko z chorobami, walką z ubieraniem dzieci w ciepłe kombinezony, czapki, szaliki i rękawiczki, tonami błota naniesionymi do przedpokoju, porannym wstrząsem termicznym, kiedy spod ciepłej kołdry trzeba wypełznąć w temperaturę 19 stopni (ogrzewanie jest drogie).

Ale to się zmieni. Musi się zmienić. Znowu pokocham zimę. Kiedyś. Muszę tylko przetrwać.



12 komentarzy:

Northern.Sky pisze...

Pięknościowa ta zima na zdjęciach.
Aczkolwiek ja mam głównie skojarzenia z nieskończenie wlokącymi się wieczorami, ciemnością, lodowatym wiatrem i zacinającym deszczem. Plus cała ta przedświąteczna bieganina i zero normalnej muzyki w radiach.
I jeszcze styczeń, najdłuższy miesiąc życia.

Na pozytwyną notę: mam właśnie w piekarniku wyborne morelowo-pomarańczowe ciasto;)

Cuilwen pisze...

Lubię te ślimaczące się wieczory, ale bez dzieci, bez krzyku, pośpiechu, naparzanek, wycia najmłodszego.

To ja też będę optymistyczna i zrobię brownie na podwieczorek, o! :P

KappaZeta pisze...

Pazienza!Wrócą... zobaczysz!

Małgorzatka pisze...

oj taaam. My mamy górkę to będzie przynajmniej gdzie chodzić na spacery, a i dzieci się nie będą brudziły, mogą się praskać i bawić śniegiem. Są plusy. No a ubierać to teraz trza, rajtuzy, spodnie, kurtki, bluzy. W zimie zdecydowanie mniej-kombinezon, czapa, rękawice. Super będzie;D

Cuilwen pisze...

Wiem, wiem, marudzę:P Zawsze marudzę, tak mam i już :P

coralie pisze...

no nieee te Twoje zdjęcia przedstawiają idealną zimę :) aż się jej chce, a tu tak jak piszesz ubieranie, błoto, mróz. brrrr

suspicious plum pisze...

ehehe :) Mam podobne odczucia co do zimy.. Dopsz, że dzieć tylko jeden, ale za to ja stroje się do wyjścia 10 minut dłużej niż przy "normalnej" porze roku. Także przy okazji trzeba wstawać jakieś 15 minut wcześniej plus na wystrojenie młodziana około 15 minut oraz dobudzenie go... kolejne 15. Taaakkkk ;)

Kajka pisze...

Mam tak samo. Kocham ta wizje zimy z twojego opisu. Tak mocno jak nienawidzę zimy dzieciowo - przedsmak w 40-stopniowej temperaturze mam pod ręką. I najgorsze, że zamiast tej herbaty z prądem (matce karmiącej przecież NIE WOLNO!!!) dzieci CHCĄ na dwór. Że o koszcie ubrania trzech chłopaków na zimę nie wspomnę. Mogę zapomnieć o seksownych kozaczkach i wymarzonym płaszczyku w kolorze, uwaga, kremowym. Pozostają traperki sprzed dwóch lat i ortalion. Witaj zimo ;)

Marta pisze...

Do wyliczanki dodałabym jeszcze codzienne skrobanie samochodu, upinanie tych kombinezonów w fotelikach.
A w ciąży dodatkową atrakcją jest zapinanie/sznurowanie obuwia.

Codziennie zastanawiam się, o czym ja myślałam, gdy decydowałam się na zimowe dziecko. Po feriach zimowych starszaki nie wrócą do szkoły, może dopiero w kwietniu. Nie wyobrażam sobie pakowania całej czwórki, codziennie przed 7 rano. Nawet jeśli mąż pomaga.

Marta pisze...

Rano przy życiu trzyma mnie cudownie przytulny szlafrok. Śpi ze mną, żeby rano był ciepły.

Mama Misi i Lucusia pisze...

ja nie mam 3 dzieci, mam jedno, ale mam dodatkowo osy w domu, mieszkały sobie gdzieś pod belką wysoko na balkonie, nie wadziły mi i teraz mam za swoje. przełażą france do ciepłego, codziennie morduję po 40 sztuk, dziś mi się jedna usmażyła na patelni.

Cuilwen pisze...

Kaja, na szczęście moje nie chcą na dwór a jak chcą to jakoś tak niezbyt nalegająco ;)


Marta, już niedługo! :) Wytrzymaj :*
Jak na Ciebie patrzę to robię się malutka, jak Ty dajesz radę, to jest niepojęte dla mnie, heroizm jakiś...


Kasia OMG!!! Współczuję! Nie da się ich jakoś wytłuc? Wypłoszyć? Wezwać pana z trutką?? Osa na patelni to już lekka przesada, chociaż zawsze to proteiny... :P