piątek, 7 grudnia 2012

Wnerw

Usiłuję przeformatować na słowa całe to wkurzenie, które dusi mnie od rana. Nie umiem. Sama nie wiem czemu miota mną jak szatan. Jakiś żal do świata mam i chętnie bym komuś zrobiła krzywdę.



Dziewczynki obudziły Mateusza bladym świtem. A spał. Spał. To się tak rzadko zdarza. I ja też mogłam spać. Ale nie. Musiały się drzeć i walić pięściami w biurko. Bo to taka fajna zabawa o piątej rano. Wparowałam do ich pokoju i postarałam się, żeby na długo zapamiętały, że nie życzę sobie takiego zachowania. I wisi mi to, jaką wyrwę zrobiłam im w psychice.



Czasem mam wrażenie, że jestem niewidzialna.




4 komentarze:

Northern.Sky pisze...

Podobnie irytująca rzecz przydarzyła mi się w sobotę tydzień temu. Miałam wrażenie, że jednak moja pogadanka nic nie dała. Wieczorem tego dnia przygotowałam najdłuższą kasetę video jaką Dziewczynka ma i zapowiedziałam, że w niedzielę zaraz po przebudzeniu ma ją natychmiast włączyć (ma taki stary mały telewizorek w pokoju, który działa tylko na kasety video). Prawie półtorej godziny dłużej snu dla mnie. Co za spryt!

GOSIA pisze...

SEN oto moja definicja luksusu!

Cuilwen pisze...

Racja, też tak robiłam jak Zuzia była sama, ja byłam w głębokiej ciąży i ledwie widziałam na oczy :) To znakomity sposób, ale jak dzieci jest więcej niż jedno to kiepsko działa, bo one się nakręcają nawzajem :P Ale dokładnie z tego powodu nauczyłam je obsługi pilotów do tv, rano wiedzą, że mają oglądać bajki, tylko im się, rozumiesz, zapomniało... :P

Cuilwen pisze...

Tak, sen, nielimitowana ilość snu... Och...
Kiedyś się wyśpimy :D