wtorek, 15 października 2013

Ronald Malfi - "Floating staircase"

Nie samą Wysoką Literaturą żyje człowiek. Jestem bardzo przywiązana do horrorów, szczególnie teraz. Czemu? Bo czyta sie je lekko, łatwo i przyjemnie oraz nie powodują przesadnych wybuchów emocji, płaczu, bolesnych skojarzeń. Wariant eskapistyczny - mały światek, w którym bezpiecznie można się schować przed szarością dnia codziennego.

"Floating staircase" to żadne arcydzieło. Wstrząsów natury estetycznej się nie spodziewałam i slusznie. Czytadło, które miało za zadanie przetrzymac mnie w fikcyjnym uniwersum wielkości sadzawki na karpia. Misja została wykonana - historia mnie wessała.
Pisarz, cierpiący na blokadę twórczą, przeprowadza się razem z żoną, z Anglii na amerykańskie zadupie. Pisarz ciągnie za sobą mroczny bagaż - jako trzynastolatek spowodował śmierć młodszego brata. Dom, do którego się wprowadza, okazuje się nawiedzony i wyposażony we własną, odpowiednio ponurą, historię.

Fajnie się czyta, wszystko gra i buczy, ale... Postacie włącznie z narratorem-pisarzem są kompletnie bezjajeczne, blade, niewyraźne i nie sposób się do nich przywiązać. Dialogi drętwe. Jednak o prawdziwy szczęskościsk przyprawiło mnie słownictwo. Nadęte, przekombinowane, pompatyczne i zupełnie niepasujące do treści. Jakby autor chciał pokazać że tak! ma słownik synonimów i nie zawaha się go użyć!
Do tego zdarzają się w tej powieści śliczne stylistyczne kwiaty jak np: "Our labored respiration was in perfect syncopation." Aż mnie zęby zabolały. Może przewrażliwiona jestem.

Pomijając te drobne niedogodności, książka była w porządku. Chyba poszukam innych tworów tego pana, tak dla porównania.

A propos horrorów, natknęłam się w sieci na listę. Kilka juz znam, resztę zamierzam poczytywać, kiedy zmęczy mnie emocjonalny rollercoaster lepszej lietratury.

2 komentarze:

MF pisze...

Wszytsko super, ale może coś po polsku?

Cuilwen pisze...

Akurat nie czytam nic po polsku.