niedziela, 1 marca 2015

Wdzięczność

Świetny tekst o wdzięczności i rodzicielstwie.

Tak, mnie też co jakiś czas ktoś klepał po twarzy takimi stwierdzeniami "nie narzekaj, ciesz się każdą chwilą, jak dorosną to będziesz za tym tęsknić" bla bla bla. Spora dawka wyższości i pobłażania w takich stwierdzeniach działa na mnie jak płachta na byka.

Być może będę. Być może będę zaglądać do wózków i rozpływać się nad noworodkami (bo owszem są słodkie, zwłaszcza kiedy nie muszę sie nimi zajmować 24/7). Być może. Kto wie.
Lecz, w przeciwieństwie do - jak się wydaje -  ogółu ludzkości, posiadam rzadką zdolność niewyrzucania z pamięci tego, co niedobre. I posiadam ten blog. Nie grozi mi więc selektywna amnezja i nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniała jak to jest, kiedy niemowlę budzi cię co dwie godziny, a kiedy ono zaśnie, budzi cię starsze bo ma zły sen.
Nie zapomnę jak to jest rozpłakać się z wyczerpania i poczucia bezsilności.
Jak to jest wlec się do przedszkola/szkoły, potykając się i opierając na wózku bo z permanentnego braku snu masz zawroty głowy.
Jak to jest, kiedy jesteś chora i nie możesz odpocząc bo zajmujesz się dwójką chorych dzieci, które płaczą non stop a płacz ten doprowadza cię do obłędu i masz ochotę albo uciekać albo popełniać czyny karalne, ewentualnie akty autodestrukcji.
Jak to jest zmieniać cztery razy w ciągu nocy zasraną albo zarzyganą pościel przy wtórze płaczu trojga dzieci, którymi trzeba się zająć na raz, mimo tego, że ręce ci sie trzęsą i nic nie widzisz na zapuchnięte oczy.
Jak to jest marzyć o wyjściu na dziesięć minut do śmietnika przed blokiem SAMA bez holowania dzieci, tylko po to, żeby przez te dziesięć minut było CICHO.
Pamiętam bardzo dobrze ten straszny czas, kiedy samotne wyjście do sklepu po bułki było bardziej ekscytujące niż wycieczka na Hawaje.

Życie płynie, dzieci rosną, okoliczności się zmieniają. I tak ma być. Cieszyłam się byciem z niemowlakami na tyle, na ile mogłam. Teraz cieszę się lekko podrośniętymi dziećmi na tyle, na ile mogę. I chroń mnie Boże przed dziurami w pamięci, które zmieniłyby ten pierwszy, naprawdę trudny okres w sielską Nibylandię. Mam nadzieję że za 10 i 15 i 20 lat, jeśli tylko będę żyć, będę w stanie wypełnić to życie na tyle, żeby nie musieć swojego dobrostanu podpierać zdeformowaną protezą wspomnień z dni wypełnionych słodkimi bezzębnymi uśmiechami, tłustą stópką w zaślinionej buzi, mokrymi całusami i jedynym na swiecie cudnym zapachem niemowlaka oraz śmierdzącymi pieluchami, zapaleniami piersi, pogryzionymi brodawkami, dziecięcym płaczem zrywającym połączenia nerwowe i zwierzęcym wręcz wyczerpaniem.

Czasem jest błogo. Często nie jest błogo. W trudnych chwilach, kiedy juz nie wiedziałam co robić powtarzałam sobie bez większego przekonania "to minie, to minie". I wiecie co? Minęło. I wcale mi nie żal.


5 komentarzy:

MF pisze...

wlasnie....o ile sie dożyje tych błogich chwil bez dzieciaków...o ile...Ja i tak cie podziwiam, 3x................no naprawde, masz sile kobieto.

Cuilwen pisze...

Dzięki :D nie mam wyjścia ;)

Cuilwen pisze...

Znam sporo matek które z uśmiechem na ustach zajmują się swoimi dziećmi w liczbie sztuk 4, 5 i więcej. Nie wiem jak to robią.
Czasem myślę, że gdyby inne okoliczności, ździebko inne życie, ociupinkę inne układy to i ja bym mogła, a może nawet chciała... Ale tak jak jest - oj wystarczy.Bardziej niż dość.

MF pisze...

Gdyby gdyby...ale nie ma co się tym zadręczać, jest jak jest...

Krysia to uszyła pisze...

Ja sama przy drugim jestem bardzo zdziwiona, że tak łatwo zapomniałam jak było ciężko na początku z tą pierwszą, za to teraz pamiętam aż za dokładnie.
Twierdzenie, że opieka nad takim małym i słodkim to czusty miód jest jakimś grubym nieporozumieniem i międzypokoleniowym oszustwem!