poniedziałek, 11 maja 2015

Takie tam

Nie dość, że w tym miesiącu komunia (w domowej kasie widać już dno), to jeszcze dzieciom posypały się zęby. Co kilka dni wydeptuję ścieżkę do stomatologa. I zostawiam u niego zawartość mojego, mocno już chudego, portfela. Smuteczek.

Dziś na fotelu siedziała Ania, Matju siedział ze mną w poczekalni i pokazywał się od najlepszej strony. Czule bawił się misiami, przytulał je i śpiewał im piosenki, tańczył z pluszowym bałwankiem, a kiedy się znudził, poprosił uprzejmie o tablet i po cichutku rozwalał świnie w Angry Birds.


Zachowywał się jak rozkoszne Dziecko Idealne, dzięki czemu ja z kolei mogłam pobyć Matką Idealną: promienną, uśmiechniętą, cierpliwą, dumną i zadowoloną z życia. Bardzo przyjemnie spędzone 40 minut. Potem wszystko wróciło do normy.

Na szczęście po drodze do domu mamy kawałek błotnistego ugoru zarośniętego dmuchawcami.



Zanim oskubali wszystkie dmuchawce, miałam piętnaście minut spokoju. A potem wszystko wróciło do normy...

Niech ten tydzień już się skończy, takie moje ciche życzenie. Bo ciągnę ostatkiem sił.

5 komentarzy:

Kajka pisze...

OMG, przyjęcie?! Współczująco przytulam i duchowo nastawiam na przyszły rok. My za to dzisiaj po bierzmowaniu Kacpra i zaprawdę powiadam ... chroń mnie, Boże, od uroczystości kościelnych, bo zejdę. Kajtek, szczęście w nieszczęściu, zapadł w głęboką drzemkę już po pierwszych słowach biskupa (nie powiem, samej mnie kleiły się oczka tak ciekawe było to kazanie i monotonny głos księdza). Ale po ponad godzinie trzymania młodego na kolanach (nie chciałam leniwa oddać mężowi, bo mnie ominęło klękanie i wstawanie) zdrętwiałam zupełnie i noga znowu boli jak cholera. Ale ważne, ze już po, synu zadowolony, a ja mam w domu znowu tylko siebie, męża i dzieci.

Cuilwen pisze...

Kościół, tłum, przyjęcie, wszystkie zakupy (sukienka dla Zu, jakaś lepsza sukienka dla Ani, bo przeciez nie zaprowadzę jej na komunię w legginsach i tshircie, garnitur dla męża, tort, składki na kwiatki i inne duperele, nadęte błogosławieństwa do nauczenia na pamięć i wyrecytowania przed kościołem, no szopka, cyrk na kółkach.

Kajka pisze...

Już się boję. Całe szczęście obowiązki kościelne spadną na Macieja. W końcu to on jest od działki zwanej wiarą, nie ja.

Unknown pisze...

Niech kosciol zaplaci za te wszystkie rachunki 😀😀😀😀 a tak serio wspolczuje. Na razie powinnam pomyslec o chcrzcie 😄😄😄😄 i mnie skreca na kontakt z biurem parafialnym i na mysl o mini przyjeciu

Cuilwen pisze...

U nas też Rafał ogarnia stronę religijną, chodził na spotkania i tak dalej. Ale ja tez musze pouczestniczyć w uroczystości i nie napawa mnie to zachwytem :/


O tak, chcrzciny, masakra...