wtorek, 10 listopada 2015

Macierzyństwo - wyzwanie dla ludzi o mocnych nerwach (i żołądkach)

Pisałam już kiedyś o rotawirusie i wywołanym przezeń megapawiu na podłodze. (Matka sprząta.)
Prawdopodobnie pisałam kiedyś o systematycznie zasikiwanej pościeli ( i nie tylko pościeli). (Matka przebiera i pierze.)
Na pewno pisałam kiedyś o zawartości pieluchy (pozwolę sobie uściślić, że nie chodzi mi o siku) rozsmarowanej na meblach, ścianach i dywanie. (Matka załamuje sie nerwowo, czyści i dezynfekuje wszystko jak leci, puszczając od czasu do czasu dyskretnego pawika do podręcznej miski.)

Dziś miałam okazję rozszerzyć moje macierzyńskie kompetencje.

Otóż Matju panicznie boi się wydmuchiwania nosa. Dopóki był mały, masakrowałam go w razie potrzeby aspiratorem Katarek, podłączanym do odkurzacza (który niezmiennie polecam, znaczy aspirator, nie odkurzacz). Kiedy podrósł, stosowanie przemocy stawało się coraz bardziej utrudnione - spróbujcie utrzymać nieruchomo czterolatka o wzroście 115 i wadze mniej więcej 21 kilo: zapewniam, że to spore wyzwanie.
Po zebraniu kolekcji siniaków w różnych miejscach zdecydowałam, że metody hitlerowskie należy zastąpić stymulacją kory mózgowej, czyli muszę wziąć chusteczkę i przemówić dzieciakowi do rozumu.
Przemawiałam i przemawiałam do zachrypnięcia, całymi tygodniami, bez widocznych efektów. Boi się i już, dmuchał nie bedzie, matka, sp......aj, znaczy yyy... daj sobie spokój. Każdy kolejny katar zbierał coraz gorsze żniwo i trwał coraz dłużej (wiadomo, że zatkany permanentnie nos to istne SPA dla bakterii).
Przy ostatnim katarze, który trwa już od ponad tygodnia, zdarzyło się właśnie dziś, że po nieprzespanej nocy, półprzytomna o piatej rano, kazałam Młodemu dmuchać w chusteczkę, tylko... zapomniałam wziąć chusteczki. Matju zasmarkał mi zielonym glutem palce i był z tego powodu tak szczęśliwy, że niemal fruwał. Od tej pory dmucha tylko mamie w rękę... Bez chusteczki.

A potem ludzie się dziwią, że wino. Przecież na trzeźwo się, kurde, nie da.


6 komentarzy:

MF pisze...

Ku...na i tak masz zajebistą siłe do tego wszystkiego. OMG!

Cuilwen pisze...

Dzięki, to miło, że ktoś widzi we mnie jakąkolwiek siłę ;) Mnie sie wydaje, że siłę to mają te matki, które to wszystko robią bez mrugnięcia okiem oraz do tego się jeszcze cieszą, że jest tak fajnie a dzieciaczki nasze takie kochane, ach ach ;)

Ka pisze...

No ale! Sukces wychowawczy! Dzieciak zaczal dmuchac nos! ;)))

Ka pisze...

Sa takie matki?????

Cuilwen pisze...

Wiesz, że są... Niestety ;) To okropnie frustrujące, mogę na nie patrzeć tylko przez szklankę pełną wina ;) Na trzeźwo strasznie mi się ciśnienie podnosi :P

Ale sukces wychowawczy, zaiste jak by nie patrzeć - jest! :D I może katar przejdzie szybciej, co daj Panie Boże, amen :D

Kaja pisze...

:D