niedziela, 10 kwietnia 2016

Fantomowe boleści

W piątek, po rannym sparringu z Urzędem Miasta, związanym z załatwieniem dzieciom dowodów osobistych, porozwoziliśmy młode do placówek a sami wróciliśmy do domu i z westchnieniem ulgi zapuściliśmy czwarty odcinek najnowszej serii "Wikingów". Teraz już tylko relaks, obiadek, mąż będzie pracował z domu, cisza, spokój, jest dobrze.
Pod koniec odcinka dzwoni telefon. Nieznany numer.
Odbieram. To Zuzia. Dzwoni z komórki koleżanki.
Zu: Mamoooo [chlipie] nie mogłam wysłać smsa bo nie mam już pieniędzy na kooo-ooon-cieeee [chlipie].
Ja [lekko zbladłam]: Co się stało?
Zu: Baaa-aaardzo mnie booo-oooli uuuuchoo. [chlipie]
Ja: Ile masz jeszcze lekcji?
Zu: Jeee-eeedną [chlipie].
Ja: Wytrzymasz czy trzeba cię zabrać?
Zu: Chyy-yyyba zaaa-aaabrać [chlipie] booo-oooli baaa-aaardzo [chlipie].
Ja: Tata już jedzie.
Mąż stał już w drzwiach, wkładając kurtkę, ja dzwoniłam do przychodni w poszukiwaniu wolnego terminu do pediatry gdziekolwiek, bo moje doświadczenie z zapaleniami ucha mówi, że najlepiej załatwić problem jak najszybciej, potem będzie tylko gorzej a samo na pewno nie przejdzie.
Znalazłam miejsce za 40 minut w centrum. Mąż odwołał zadania pracowe, zrobił rekord trasy dom-szkoła-centrum i zdążył do lekarza.
Zaprawdę wspaniała, sprawna akcja. Tylko że...
Odbieram telefon. Dzwoni Mąż.
Ja: No i jak tam?
M: Pani doktor sprawdziła uszy i gardło i nic nie znalazła. A Zuzę przestało boleć.

Nosz...

Najwyraźniej była to kolejna odsłona kampanii "uratuj mnie od szkoły". Nie zliczę ile razy dzwoniła do mnie pielęgniarka szkolna, prosząc o przyjście i zabranie dziecka, bo Ania przylazła do niej ze zbolałą miną i narzekała, że boli ją brzuch. Ja oczywiście rzucam wszystko i lecę na złamanie karku, bo dziecko chore i się męczy, a dziecko w magiczny sposób dochodzi do siebie jak tylko opuści placówkę edukacyjną. I jeszcze się obraża, jeśli ze względu na chory brzuch odmawiam podania kanapek z Nutellą ;)

Trochę mnie to wszystko zmęczyło, ogłosiłam zatem nowe, bardzo proste zasady: jeśli jesteś w stanie utrzymać się na nogach - zostajesz w szkole i nie proś o litość.
Jestem zdeterminowana. Dotrzymam postanowienia, choćby nie wiem co. Nie ustąpię.
Zapewne do następnego telefonu... [wzdech]


2 komentarze:

Kajka pisze...

Zaradna ;)

Cuilwen pisze...

Jak jasna cholera ;)