Z cyklu: "Syn prawdę ci powie".
Przewrócił się po drodze z przedszkola, bolała go noga, więc poniosłam go kawałek na biodrze. Idę, śmiejemy się, nucimy chórem Marsz Imperialny z Gwiezdnych Wojen, robimy noski noski eskimoski i nagle, bez ostrzeżenia Matju odwraca się ode mnie i woła: - mamooo, ojej, ale masz zęby! Takie trochę żółtawe...
Hmmm... - pomyślałam, ze smutkiem wspominając 120 złotych wydane tydzień temu na piaskowanie szczęki. Trzeba było kupić za to lody. Ale nie, zaraz, od lodów rośnie brzuch. Sprawdźmy...
- I co jeszcze mam? - pytam, przełykając śmiech.
- Gruby miękki brzuszek! - zgodnie z przewidywaniami odpowiada młodociany oprawca. - I fałdki na szyi! I kropki!
Gdy ocierając łzy rozbawienia, zaczęłam się zastanawiać czy lepiej samodzielnie uszyć sobie arabską burkę, czy też może taniej będzie sprowadzić gotową z Pakistanu, Młody przyjrzał mi się spod oka i na wszelki wypadek dorzucił ze szczerym, słowiańskim uśmiechem:
- Jesteś piękna jak księżniczka!
Nie wiem czy wierzyć, czy nie, ale na wszelki wypadek sprawdzę ceny burek na ebayu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz