Na spacerze Zuzę dopadł wirus. Od czterech dni siedzimy w domu, Młoda prycha, kicha, płacze, marudzi, w nocy budziła się co półtorej godziny. Trzeba ją w takich sytuacjach pionizować bo ma kompletnie zatkany nos. A ja mam od tego dźwigania i schylania kompletnie zdruzgotany kręgosłup.
Objaśniłam jej, że ma katar. Od tamtej pory Zuza chodzi i z dumą obwieszcza: "Mam SKUTER":)))
Spodobało sie jej mierzenie temperatury termometrem dousznym. Co jakiś czas przybiega do mnie i woła "mama, mama, miezimy pierature!"
1 komentarz:
Ewuś, jak mi smutno, że do Was tak daleko, chętnie bym Twoją małą spryciarę przytuliła zanim wyrośnie.
Prześlij komentarz