środa, 23 kwietnia 2008

No to walczymy:)

Dziś o 7 rano byliśmy na izbie przyjęć szpitala na Karowej, kazano mi się tam zgłosić po rozpiskę z dietą i glukometr.
Około 9 zaprowadzili mnie i pozostałe dwie cukrowe ciężarówki na oddział, posadzili na kanapie i kazali czekać :) Załatwianie papierów, wywiadu, badania z opukiwaniem i osłuchiwaniem, szkolenia w zakresie diety i obsługi glukometru zajęły czas do 11. Potem tylko wypis i do domu.
Mam juz glukometr, paski, igły do kłucia, rozpiskę z dietą i okropny stres:)
Muszę mierzyć cukier 4 razy dziennie, zapisywać na specjalnej karcie. Do tego mam prowadzić dzienniczek tego co zjadłam, o której i w jakiej ilości, żeby w razie czego ułatwić lekarzowi modyfikację diety. Strasznie upierdliwie to wygląda. Jedzenie nie sprawia mi juz kompletnie zadnej przyjemności.
Termin wizyty w poradni przyszpitalnej mam na... hmmm 10 czerwca:) Jedyne 6 tygodni czekania:) Mam nadzieję że nie urodzę wcześniej :D Na szczęście lekarze są świadomi tych absurdalnych kolejek i w razie złych wyników pomiaru kazą się zgłaszać bezpośrednio na oddział.
Chyba minie kilka dni zanim przyzwyczaję się do tego wszystkiego...

6 komentarzy:

Mama Misi i Lucusia pisze...

Trzymaj się, to ważne dla dziecka, żeby poziom cukru był w normie. Ale napewno będzie wszystko oki.

Cuilwen pisze...

Dzięki :) Też wierzę że wszystko będzie dobrze. No i nie przytyję tak makabrycznie w ostatnich miesiącach :)

Mama Misi i Lucusia pisze...

Ja po miesiącu diety schudłam 3 kilo. Niestety już na finiszu dostałam insuline. Ale ja zaczynałam ciąże ze sporą nadwagą, więc pewno dlatego tak się skończyło.
Insuliny bałam się jak diabli, a też nie było tak źle.

Cuilwen pisze...

O, to pocieszające:) Ja też się boję insuliny jak diabli... A podobno w ostatnich tygodniach ciąży często jest tak że bez insuliny nie da rady.

Unknown pisze...

bądź dzielna, kobietko! i niech się złe myśli Ciebie nie imają!
poczytałam sobie troszkę Twojego bloga (na tyle, na ile dały mi moje dwa urwisy ;D ) i zauroczyłaś mnie swoimi chustami - ja mam dwie, w jednej nie potrafię zbytnio nosić, a druga na razie się sprawdza, ale mam kilka "ale". no cóż, pewnie przy 10 dziecku byłabym już ekspertką, ale nie sprawdzę ;D
ściskam - Ania K. (D.)

Cuilwen pisze...

Ooo, hej Aniu :) Kopę lat :)
Czytam sobie Twojego bloga po kawałeczku i humor mi się wydatnie poprawia:) Robisz pięęękne rzeczy.