czwartek, 12 maja 2011

Zamiary na siły

Nie wiem jak z siłami, ale zamiarów mam sporo. Ciąża ogranicza moje możliwości, męczy mnie stacjonarność. Poruszałabym się, poszła na rower, poskakała na skakance, nauczyła się wreszcie jeździć na rolkach.

To ostatnie męczy mnie szczególnie, bo już dobre 10 lat temu starałam się (bezskutecznie) posiąść umiejętność jazdy na łyżwach, potem również na rolkach. Liczne próby skutkowały tylko różnymi rodzajami obrażeń, z których najgorzej wspominam potłuczoną kość ogonową. Do tego dręczy mnie lęk, że kiedyś się przewrócę na lodzie, i ktoś przejeżdżający obok śmignie mi po ręku i obetnie palce ;P Rolki powinny być bezpieczniejsze pod tym względem, jak mniemam... I nauczona bolesnymi doświadczeniami zaopatrzę się na przyszłość w ochraniacze na kolana i nadgarstki. Nie mam tylko pomysłu na solidne zabezpieczenie hmmm... okolic kości ogonowej ;)
Czuję się poza tym osobiście dotknięta, albowiem małżonek mój z jazdą na łyżwach żadnego problemu nie ma, wychodzi mu to bardzo dobrze. Zważywszy na jego dość słuszną posturę, powinien mieć trudności. A jednak nie. Czyli mój brak sukcesów w dziedzinie szeroko pojętego skatingu nie jest winą źle umiejscowionego środka ciężkości, jeno tego, żem oferma.

Na razie pozostaje mi rower treningowy, dostojne spacery krokiem hipopotama oraz ewentualne ćwiczenie zwojów mózgowych. Czegoś się nauczyć, coś czytać, uzupełniać wiedzę, cokolwiek.
Tutaj jednakowoż powstaje kolejna trudność okołociążowa, powszechnie znana jako "ucisk macicy na mózg" ;) Kompletna niemożność skupienia się na czymś bardziej skomplikowanym niż brazylijski serial. Czuję się taka bezradna, zdemotywowana i umysłowo ograniczona :)
Do garów. Zdecydowanie pójdę do garów :)

5 komentarzy:

ziarnko piasku pisze...

o jezu, wyobraziłam sobie te obcięte palce na lodzie :( a do tej pory jakoś mi to nie przyszło do głowy :( jenyyyy :/
ochrona na kość ogonową - poduszka przywiązana sznurkiem? :D

Ewcia, nie daj się demonom, jesteś mądrą kobietą, cudowną matką i bardzo wartościowym człowiekiem! Pamietaj o tym.

Pozdrawiam ciepło. Cmok :*

Cuilwen pisze...

Wyglądałabym bosko, jeżdżąc z poduszką na tyłku ;P

Dziękuję za miłe słowa. I nawzajem :)

Małgorzatka pisze...

Tez mam ten schiz z ucietymi rekami :D
Lyzwy i rolki mam opanowane, to moj ulubiony sport, w podstawowce skakalam nawet na rampie a na lyzwach umialam piruety ;P Ale z 5 lat nie jezdzilam wiec teraz to nie wiem ;P Po ciazy kupuje rolki wlasnie i bede smigac :)

Pozdrowienia:))))

Kajka pisze...

Przestań, łyżwy to pikuś w porównaniu z rolkami. Przynajmniej łatwiej się hamuje (zdecydowanie hamowanie na jezdni w bluzce z dużym dekoltem na przejściu dla pieszych i czołganie się do rury od świateł na oczach usiłujących nie umrzeć ze śmiechu kierowców nie należy do moich ulubionych form aktywności ;)

Cuilwen pisze...

Kaja, pamiętam jak mi opowiadałaś to zdarzenie ;P Ale wiesz co? Mnie się takie rzeczy przytrafiają i bez rolek ;)

Małgorzatka, szacuuuun! :) Tego się pewnie nie zapomina jak jazdy na rowerze, więc pięć lat to nic :)