poniedziałek, 20 czerwca 2011

Nocą

Nie sypiam.
Hormony? A może to znużony organizm sam domaga się tego, o czym marzę nieustannie - chwili ciszy i spokoju? Godziny nadranne to jedyny czas, kiedy (zazwyczaj) szanowna rodzina śpi, nikt niczego się ode mnie nie domaga, nie wrzeszczy. Wielkie, kojące nic. I ja - nie mama, nie żona, nie sprzątaczka, służąca, kucharka, praczka i emocjonalny worek treningowy tylko wreszcie JA.
Teraz, dopiero po 6 latach spędzonych w domu, pojęłam słowa mojej teściowej, która często opowiadała mi jak to po ułożeniu synów w łóżkach zarywała noce, żeby mieć czas dla siebie. Nie mogłam tego zrozumieć, bo mój sen był zawsze święty, w objęciach Morfeusza spędzałam po 12 godzin dziennie i mogłabym duuużo więcej. Ale już wiem, że na pewnym etapie przestaje się liczyć wszystko oprócz rozpaczliwego łapania i zbierania tego, co jeszcze ze mnie zostało. A nie zostało wiele.

W sobotnią noc Zuzia była uprzejma obudzić mnie niedługo po północy. Po niecałych dwóch godzinach snu. Leżałam potem w łóżku, patrząc w sufit i myśląc o palmach na Teneryfie. Wstałam i ponurkowałam w necie. Otworzyłam balkon i wyszłam na świeże powietrze. Tuż przed moim nosem kołysał się w podmuchach wiatru  pajęczy desant ;) W innych okolicznościach wrzasnęłabym i uciekła, albowiem okropnie się boję pająków :) Ale nie chciało mi się. Wróciłam do pokoju, usiadłam przy biurku i... straciłam przytomność. Duch ochoczy, ale ciało mdłe, jako rzecze Dobra Księga ;) Wcale nie chciało mi się spać, a jednak zasnęłam. Z twarzą na klawiaturze laptopa :)
Ocknęłam się po kilkunastu minutach, półprzytomnie odkleiłam sobie klawisz enter spod oka ;) (kolejny raz przypomniało mi się, że klawiaturę trzeba w końcu wymienić;) i poczołgałam się do łóżka.

W weekendy robię za kierowcę, a mężowska cierpliwość już się wyczerpała, chwilami w samochodzie robi się średnio przyjemnie. W sumie to nie ma się czemu dziwić, jeżdżę kompletnie beznadziejnie a zasad działania jednego z rond w Wyszkowie nie pojmę chyba nigdy.

Dzisiejszej nocy nie było mowy o relaksie. Okropny, mdlący ból pleców nie dał mi ani się wyspać, ani zająć czymkolwiek miłym. Nie mogłam chodzić, bo ból promieniował na biodra. Nie mogłam długo leżeć ani siedzieć. Przysypiałam i budziłam się, zlana potem, popłakując z bezsilności. Nad ranem przeszło. Przede mną kolejny dzień obijania się o ściany, szarpania z codziennością i snów na jawie o palmach na Teneryfie i innych nieosiągalnych przyjemnościach. Znieczulenia upraszam... Smutno mi i źle. Może ma ktoś na zbyciu parę takich magicznych tabletek?  ;)

5 komentarzy:

delfina pisze...

O tak , tylko matka będądza z dziećmi 24 na dobe przez dłużej niż tydzień będzie wiedzieć o co nam chodzi ? :D Chociaż może perspektywa końca takiej sytuacji .... , że se po tygodniu odda dzieci gdzieś do placówki czy poleci do ludzi , których wiek zaczyna się od minimum liczby 25 do pracy ....
Ale cóż mamy wybór niby :D Też możemy poleść do pracy , a nocami prać , sprzątać , prasować ...
I tak źle i tak eni dobrze:)
A ja uspałam podopieczną ,chłoapkó wyaliłam na wietrzycho , a co neich im przeiweje troszke mózgi;) I delektuje się ciszą chwilową .
Miłego tygodnia , chciaż pewnie nei bawi się znó jakiś tam dłuższy weekend:/ , wiem , ze nei lubisz takich akcji.;)

Cuilwen pisze...

Dzięki :) Ano nie lubię, ale jakoś przeżyję, mam nadzieję ;)
Z tym wyborem to masz rację. Tylko, że jak dokonywałam mojego wyboru to nie wiedziałam do końca co mnie czeka ;) Teraz już coniebądź za późno, numer trzy w drodze, a ja nie zostawię niemowlęcia i nie pójdę do pracy, to by mnie dobiło. Dzieci zaczynają mi działać solidnie na nerwy dopiero około 2 roku życia, kiedy zaczynają mieć swoje zdanie ;) Jak oddam obie dziewczyny w paszczę systemu edukacji i zostanę tylko z niemowlakiem to mam nadzieję nieco odżyć ;)

Małgorzatka pisze...

idziemy łeb w łeb, u mnie to samo:> Śpię chwilę a reszte nocy udaję, że śpię, nad ranem zasypiam.

Cuilwen pisze...

Przerąbane. I nie ma co liczyć na poprawę, jak urodzimy to może być jeszcze gorzej ;) Moje dzieci nie sypiają zbyt dobrze ;)
Trzymaj się.

Małgorzatka pisze...

Trzymaj się też. Dzisiejsza noc w miarę ale kręcę się z boku na bok i tak po każdym przebudzeniu z godzinę minimum:( Śpię z Helą więc ją wybudzam i ona kładzie się po mnie itd:) No również wątpie żeby się polepszyło [cokolwiek] po porodzie. Może tylko to, że możliwości fizyczne będą większe i będzie można bardziej zapierniczać.