czwartek, 25 sierpnia 2011

Jak nie urok to...

Jak wiadomo, nieszczęścia chodzą stadami. Do mojego stada większych i mniejszych nieszczęść dołączyło właśnie zapalenie okostnej. Kluło się od przedwczoraj, a wczoraj wieczorem dało pełny popis swoich możliwości. Spałam może ze dwie godziny, dodatkowo męczona koszmarami, co jakiś czas łykałam kolejną tabletkę paracetamolu, nie wiem po co, bo wcale nie pomagał.
Gorączka, dreszcze, spuchnięty policzek, ból zębów, ucha, zatok, szyi...  Do tego nocna obsługa Mateusza, a w ciągu dnia - Mateusza i dziewczynek. Dziś około południa, popłakując, modliłam się o litościwą śmierć.
Małżonek miłosiernie urwał się z pracy, przejął potomstwo, a ja pobiegłam do dentysty. Spędziłam bite dwie godziny plackiem na fotelu, ząb, którego kanały były źródłem zakażenia został dokumentnie rozdłubany, rozpiłowany i wyczyszczony, oczywiście wszystko bez znieczulenia bo karmię przecież. Boli nadal, ale jakby nieco mniej. Widzę promyczek nadziei. Za tydzień zmiana opatrunku, potem cementowanie kanałów, osadzanie nowej korony, czyli razem wziąwszy wyskok z co najmniej tysiąca złotych, a pewnie więcej. Wizja wymarzonego iPada  zaczyna się oddalać. Cholerny ząb :/

Zuzia od września idzie do zerówki. Na szczęście nie będzie samotnie stawiać czoła nowej sytuacji, bo w tej samej grupie jest jej najlepsza przyjaciółka, córka naszych sąsiadów. Dziewczynki idą do grupy integracyjnej, w której będzie trójka dzieci z autyzmem. Ma to swoje plusy - grupa integracyjna liczy tylko 15 dzieci (normalne grupy mają po 30), 3 nauczycielki, tylko poranna zmiana, oraz kilka innych udogodnień. No i mam nadzieję, że dobrze to zrobi Zuzi na rozwój tolerancji, tzw. umiejętności interpersonalnych i poszerzenie horyzontów. Taka ze mnie optymistka.

Ania idzie do przedszkola, niespecjalnie nas na to stać, ale mała tak się wyrywa do ludzi, że nie wyobrażam sobie trzymania jej w domu. Zwłaszcza z Mateuszem, któremu jeszcze przez kilka miesięcy będę zmuszona poświęcać większość uwagi.
Czeka mnie trochę ekwilibrystyki logistycznej - młodsza do przedszkola, starsza do szkoły (spory kawałek do przejścia), to wszystko w towarzystwie miesięcznego niemowlaka, który jak wiadomo ma swoje potrzeby i nie da się z nim ponegocjować. Staram się o tym nie myśleć, mam nadzieję, że to jakoś... samo wyjdzie.

A tu materiał do rozmyślań o naturze związków damsko-męskich:





7 komentarzy:

delfina pisze...

Nadrobiłąm zaległości :/ Cos brak mi czasu na blogowe wędrówki ostatnio i net mnie piiiiiiiii mocno , a potem wyżywam się na potomstwie . A tu tyle się dzije u Ciebie . Powiedziałś coś pielęgniarce???? Ja spytałabym czemu tak odbyło sie to pobieranie , wrrrrrr. Zębowej przygody nie zazdroszcze , przy małym miałam to samo :/
Co do odprowadzania dzieciowni to napewno jakos sie ułoży . Początkowo będzie trudno , ale Klusek będzie sobie ustaiwął pomału rozkład dnia , więc nim przyjdą chłody , będzie kodował , ż ema wtedy spacerek .
Co prawda ja nei podprowadzam , mamy za daleko . a;e też myślę jak to będzie z odbiorem , bo mam mała , a mąż często pracuje daleko od domu ... Zobaczymy ... Z reszta jak zaczną się choróbska to będa siedzieć w domu;)
Dobrej nocki

kaszka pisze...

w zyciu nie dalabym sobie niczego zrobic przy zebach bez znieczulenia. przeca sa znieczulenia dla kobit karmiacych, albo mleko mozna sciagnac po zabiegu przez troche. kiedys mialam robione na zywca i nigdy wiecej. a co do wiercenia w zylach to przez ostatnie 10 lat mialam tylko jeden taki wypadek przy czym lagodnnie, a stanowczo powiedzialam pani pielegniarce co by mnie dziabnela raz jeszcze, bo sie wyrzygam na miejscu. jakby mi ktos wiercil w dziecku to bym wyslala na ksiezyc i poprosila o kogos innego do obslugi. nie znosze braku empatii u personelu medycznego :/ ciekawe jakby jej ktos wiercil w zyle jaka bylaby zadowolona :/

Cuilwen pisze...

Chciałam coś powiedzieć pielęgniarce, ale wiecie bałam się że będzie gorzej. To mnie zależy żeby mi syna tam badali, a nie im, niestety :/

Cuilwen pisze...

A ze znieczuleniem to jest tak, że teoretycznie można mleko ściągnąć, potem nie wolno karmić przez 6 godzin. Ale ja nie mogę ściągać mleka, jestem odporna na laktatory :/ A klusek nie dałby rady 6 godzin o wodzie z glukozą wytrzymać. Jakoś przeżyłam i dam radę do końca.
Już następnym razem nie powinno boleć bardzo.

kaszka pisze...

ja tam mam troche hopla i dalabym modyfikowane, ale mam tak unerwione kanaly, ze po trzech dawkach znieczulenia jestem w stanie cos tam jeszcze czuc :D dlatego zmrozilo mnie na sama mysl :D

erec pisze...

ooo?
Zawsze chodzilam do dentysty krotko po porodzie i w zyciu mi zaden dentysta nie powiedzial, ze nie wolno znieczulenia albo karmic :O (a wiedzieli, ze karmie)
Tak to bym sobie chyba przez 6 lat zadnego zeba nie wyleczyla.
Oby bylo juz tylko lepiej.

Cuilwen pisze...

Zaczynają mnie boleć kolejne zęby, znowu będzie kanałowe :( Nie wiem co się dzieje ze mną, ale to nie jest nic dobrego.
Zmęczona jestem, niech już przestanie boleć chociaż na parę godzin. Sił brak.