Mamy za sobą pierwsze szczepienie. Tłuste udka zostały bezlitośnie skłute. Protest krzywdzonego dzieciątka słychać było chyba w promieniu kilku kilometrów.
Odczyn poszczepienny w normie - ot lekka gorączka, ogólne marudzenie, nieco bardziej niż zwykle urozmaicona noc :)
Sąsiadkę pokonał wirus, więc prowadzenie dziewczynek do i ze szkoły należy do mnie. Całkiem przyjemny obowiązek - długi spacer na świeżym powietrzu połączony z ubogaceniem duchowym płynącym z podsłuchiwania dziecięcych rozmów :) Dziś panienki zaczęły od porównywania która kiedy zrobiła większą kupę (szczegółów szanownej publiczności oszczędzę ;P), następnie płynnie przeszły do omawiania przydrożnej kapliczki, w której mieszka Pan Bóg i pilnuje, żeby nie szedł za nami złodziej albo - co gorsza - diabeł, a zakończyły licytacją która w co się ubierze na Halloween, chociaż zgodnie uznały że to święto diabła, więc one się boją, ale chciałyby się przebrać za wampira i za ducha...
;)
4 komentarze:
ojaaaaaaaa ale fajnie mieć dzieci :) Żałuję, że nie wyszła nam teraz córka, przynajmniej bym miała pretekst żeby jeszcze spłodzić syna :)
My szczepienie mamy przesunięte, na bioderka też jeszcze się nie wybrałam.
Klusek ma kluskowate nóżki, słodkie!
Ale to nie moje dwie tak gadają, tylko moja starsza z córką sąsiadki ;) Możesz sobie pożyczyć od kogoś dodatkowe dziecko i będziesz miała to samo ;)
Ja Wam zazdroszczę i chyba sobie jakieś pożyczę, najlepiej dwa :-)
O, to może moje? :P
Prześlij komentarz