wtorek, 17 stycznia 2012

Podroz

Nie wiedzialam czego sie spodziewac... Kocham latac samolotami, ale nigdy nie zdarzylo mi sie transportowac dziecka i to tak malego. Przed podroza mialam przemyslenia typu "nie dam sobie rady, nie ma szans...". Przyjelam wobec tego postawe "bedzie co ma byc, poradze sobie na biezaco, a tak w ogole to pomysle o tym jutro".
Nadeszla Godzina Zero. Malzonek odstawil mnie na lotnisko, przeszlam baaardzo upierdliwa kontrole bezpieczenstwa (Mateo byl w nosidle na moim brzuchu - musialam go odpiac, zdjac nosidlo, zdjac buty, pasek, spinke, wszystko z dzieckiem na reku; pani ganiala mnie przez ta piszczaca bramke w te i z powrotem. Jak juz przestalam piszczec, pozwolono mi przejsc. Boso, z dzieckiem na jednym reku, z walizka, kurtka, bluza, nosidlem, butami, telefonem, przenosnym dyskiem i aparatem w drugim reku. I teraz radz sobie kobieto. Wrrr.)
Przespacerowalam sie po strefie wolnoclowej, Mateusz byl anielsko spokojny i mial sie ku spaniu.
Wsiedlismy do samolotu i tu ZONK. Przy rezerwacji biletu zamawialam lozeczko dla niemowlecia (w samolotach sa takie cuda, mocowane do sciany). Okazalo sie, ze samolot jest nie ten, ktory mial byc i zaczepow do lozeczka nie ma. Radz sobie kobieto. W pierwszej chwili, na mysl o 9-godzinnej podrozy z niemowlakiem na reku zrobilo mi sie slabo. Na szczescie obsluga byla nader mila i pomocna, wiec Mateuszowi wymoszczono miejsce lezace na fotelu obok mnie :) Wyszlo nawet lepiej niz w lozeczku :)
Oto Prezes. Prezes jest zadowolony :)


Niestety, wszelkie proby odlozenia zasnietego Mateo na osobne miejsce okazaly sie bezsensowne. Po prostu u mamy na rekach lepiej sie spi.  Mlody spal w odcinkach kilkunastominutowych. Spokojnie dalo sie to wytrzymac.


Dopiero pod koniec lotu, mniej wiecej okolo 20.00 czasu polskiego Mat zdecydowal sie zasnac na dobre.


Moglam go odlozyc


I nareszcie podziwic zaokienne widoki :)


Czy wspominalam, ze kocham latac? :)

8 komentarzy:

KORONKA pisze...

Ewcia, fajnie jest czytać, że wreszcie zrobiłaś coś, z czego jesteś zadowolona :-) Bawcie się tam dobrze! A ja jaram się faktem,że ten komentarz za chwilę będzie u Ciebie, tam! daleko! ha ha

KORONKA pisze...

A swoją drogą to ja też lubię latać, jednocześnie boję się bardzo, jakiś paradoks! Przesyłaj jak najwięcej zdjęć, a najwięcej z Twoim uśmiechem i zadowoleniem :-)

ZEZUZULLA pisze...

Słodziaszny widok:D

erec pisze...

I dobrze poszlo bez ucpania malego :D
Masz szczescie, ja ostatnio wracalam z Polski, niby tylko 2 godziny, ale z kolanami pod szyja, upchana na dwoch siedzeniach z dwoma chlopcami, podczas gdy trzy tromiejscowe rzedy z tylu byly zajete przez JEDNEGO samca kazdy. Jeden pan nawet sie ulozyl milo na trzech siedzeniach spac... Ale niestety w check-inie siedzial jakis niedoswiadczony g***arz, ktory nieskapowal, ze jesli jest wolny rzad to moze lepiej by bylo w nim umiescic matke z niemowlakiem i drugim dzieckiem...

Małgorzatka pisze...

ja się wzruszyłam śpiącym Mateo:)

GOSIA pisze...

fajny post! proszę o więcej! Mnie też śpiący Mateo rozłożył na łopatki!

kaszka pisze...

tak blisko jestes i tak daleko..... no mam nadzieje, ze kiedys sie do mnie wybierzesz :)

spektrum koloru pisze...

wracasz juz? stęskniłam się :*