wtorek, 24 kwietnia 2012

Mać...

... czyli po staropolsku "matka".
Nader często wyglądam jak pani z obrazka poniżej. Na przykład dzisiaj.


Chciałoby się zakrzyknąć - ***** mać... mać... mać... mać....

8 komentarzy:

delfina pisze...

Nooo , to ja siedze tam przecież z kubkiem kawy , tylko ja mam jeszcze jakięs plamy na spodniach :D Co do otoczenia to mam parkę w domu , do mikrofali łba nei wciskają i tortów nei zajdają , ale takie włażenie na meble by po cos sięgnąć czy do lodówy to codzinność;)Kot na szczęscie mocno nie brudzi , ale ostatnio wniósł mi pokaźnych rozmiarów sztywnedgo ptaszora , oooo :D Cała reszta syfu jak u mnei w domu:D

Cuilwen pisze...

Hehe, u mnie dzieciorów sztuk trzy plus ewentualnie sąsiedzkie, razem pięć. Moje nie łażą po meblach, ale jak zostawisz coś jadalnego na wierzchu, i najlepiej słodkiego to od razu zapomnij... Zeżrą razem z talerzem ;)
Kot mądry Ci upolował mięsko na obiad, trza było do gara wrzucić :P Ach, chciałabym kotka, uwielbiam koty, ale póki co musi mi starczyć kot sąsiadów :)

Małgorzatka pisze...

dziwne, bo moja jedna jest jak ta zgraja:P

Małgorzatka pisze...

my mamy rybki :P

Cuilwen pisze...

Rybki tyż fajne :) Miałam kiedyś jak byłam dzieckiem :)

Nie wiem jak Ty to wytrzymujesz... Helę znaczy, nie rybki ;) Oszalałabym ;)

Cuilwen pisze...

Może to dlatego, żeś taka młoda i masz więcej siły ;)

Małgorzatka pisze...

ja oszalałam przecież, nie widać? :D

Cuilwen pisze...

Dobrze się maskujesz :P