czwartek, 3 maja 2012

Pantofag

Matju jest oficjalnie wszystkożerny. W przeciwieństwie do starszych sióstr, które pozostały fankami mleka sztucznego (Zu) i mamowego (Ania) przez pierwsze półtora roku, Mat wcina wszystko co podstawi mu się pod otwór gębowy. Bułki, chleb, słoikowe obiadki i desery, kaszki, makaron, gotowane warzywa. Lubi ziemniaki w każdej postaci, zupełnie jak mama  :)
Nauczył się pić z niekapka (wprawdzie bez zaworka, więc trzeba bardzo uważać, żeby nie popłynął) i z upodobaniem konsumuje soki Bobofrut rozcieńczone wodą.
Ulga, jaką odczuwam w związku z powyższym jest wręcz obezwładniająca. Skończył się stres "wrzeszczę, nakarm mnie, nie obchodzi mnie, że nie ma jak". Mateo w terenie siedzi w wózku (lubi!) i kiedy zgłodnieje dostaje do łapki artykuły spożywcze. Skończył się dramat wyjącego, głodnego dziecka uwięzionego w foteliku samochodowym, kiedy nie ma gdzie się zatrzymać i matka musi wypiąć się z pasów i dokonując akrobacji nieomal olimpijskich, zawisnąć z mlecznym cyckiem nad wygłodniałą paszczą.
Dzięki spożywczej samowystarczalności Matju jest coraz bardziej zostawialny :) Tata, babcia, sąsiadka mogą się nim spokojnie zająć nawet przez dwie godziny (inna sprawa, że najpierw trzeba ich do tego namówić ;) )

Proszę bardzo, żeby nie być gołosłowną, oto Mateusz w towarzystwie pieczonego ziemniaczka ;)


2 komentarze:

Małgorzatka pisze...

No widzisz, może chłopcy tak mają?
Mój prócz tego, że słoiczkowych papek nie lubi (w tym deserków) to wcina prawie wszystko, surowe jabłka, gruszki, biszkopty, makaron, jogurty też lubi, kaszę.
Ziemniaków niewiele jemy więc nie dawałam mu od dawna.
Buziaki dla żarłoka, słodziutki jest:*

Cuilwen pisze...

Dzięki :*
O widzisz, jogurtu mu jeszcze nie dawałam, dobrze, że mi przypomniałaś :) I biszkopty mu kupię, będą dobre w terenie.