poniedziałek, 3 grudnia 2012
Domowe laboratorium - maść na katar
Sezon chorobowy w pełnym galopie. Matju był zdrowy przez cały tydzień, co uważam za wyjątkowy sukces. Ale sukcesy szlag trafił wczoraj nocą głęboką - Młody dostał wysokiej gorączki, marudził do rana a z rana chlapnął takim katarem, że kiedy kichnie, muszę go całego przebierać ;)
Najstarsza zaczyna kichać i smarkać, Średnia kaszle, a ja, ze stoickim spokojem czekam na pierwsze objawy u siebie.
W lodówce czekają kawałki cytryny i imbiru zalane miodem, mam zapas herbaty, lipy, czarnego bzu, siemienia lnianego, mleka, masła oraz czosnku (pieczony czosnek smakuje niebiańsko, jest lżej strawny niż surowy i nie ma tak dramatycznych efektów towarzyskich ;) ). W apteczce, w równiutkich rządkach, stoją buteleczki nurofenu, paracetamolu i hydroksyzyny (no dobra, to ostatnie to dla mnie... przy trójce chorych dzieci czasem niezbędny jest farmakologiczny czilaut ;) Na półce - bańki w pełnej gotowości.
Do pełni szczęścia brakowało mi tylko maści na katar i kaszel. Zazwyczaj używamy VapoRub i olejku Olbas, ale nie byłabym sobą, gdybym, natrafiwszy w sieci na TEN PRZEPIS, nie zapragnęła go wypróbować :)
Na Allegro kupiłam organiczne zioła - liść mięty i eukaliptusa. Zalałam oliwą z oliwek (może niekoniecznie organiczną, ale za to prawdziwą, z Włoch). Wczoraj przecedziłam macerat i dziś wzięłam się za produkcję maści.
Użyłam:
113 gram maceratu
24 gramy wosku pszczelego
10 ml olejku goździkowego
10 ml olejku eukaliptusowego
10 ml olejku tymiankowego
10 ml olejku miętowego
Wszystko poszło szybko, produkt finalny zastygł ładnie, pachnie mocno, świeżo i ożywczo. I bardzo przyjemnie :) Aplikuję Młodemu pod nos, rzeczywiście ułatwia oddychanie. Na noc posmaruję mu plecki i stopy.
Jestem przygotowana ;) Nie dam się ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Bardzo fajna rzecz, jakkolwiek nieco droższa niż Vic VapoRub (czy jak mu tam). Mnie zaś zafrapował ten imbir z cytryną zalany miodem. Proszę mi to dokładnie opisać;) Ja pijam korzeń imbira zalany gorącą wodą, na rozgarzanie w zimowe dni.
Znalazłam to na tym samym blogu :) Kroisz do słoika cytrynę i imbir, ilość i proporcje wedle uznania, zalewasz płynnym miodem i trzymasz w lodówce. Potem tylko wyciągasz, nabierasz łychę specyfiku i albo wrzucasz do herbaty albo po prostu zalewasz gorącą wodą :)
W wersji bez imbiru to ponoć jest bardzo popularny specyfik w Korei. Lubię imbir, cytryny a miód mogę pożerać na kilogramy, więc takie coś jest idealne dla mnie :)
No drożej wychodzi, przez te olejki, ale wiesz, super duper organic i ta satysfakcja :PPP żę niby taka zaradna jestem ;)
Wynalazłam pusty słoik w czeluściach szafki i zrobiłam imbirowo-cytrynowo-miodową miksturę. Pięknie wygląda imbir i cytryna zanurzone w miodzie;) Jutro będę dodawać do herbaty.
Dzięks!
Smacznego!!! :)
Prześlij komentarz