poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych :)

Z fazy buntu i negacji przeszłam do etapu pogodzenia się z losem. Święta są i nic na to nie poradzę. Mogę tylko zminimalizować stres.



Życzę wszystkim dużo tego, czego mnie najbardziej brakuje - spokoju i pogody ducha :)


Jedna z wychowawczyń z zuzinej świetlicy szkolnej bardzo lubi Mateusza. Za każdym razem, kiedy odbieram dzieci ze szkoły i Matju jest ze mną, podchodzi do nas, bierze go na ręce, rozmawia z nim. Jeśli go nie ma, jest niepocieszona :) Sama ma trójkę chłopców.
Nawet nie wiem jak się nazywa.
A w piątek Zu dostała od niej ślicznie zdobione pierniczki na choinkę :) Z wymalowanymi kolorowym lukrem imionami moich dzieci :)
Popłakałam się ze wzruszenia.


Dla równowagi i zejścia na ziemię ze świątecznego haju: Zu zawiesiła dziś rano te pierniczki na czubku choinki. Jakieś trzy godziny temu.
Od tego czasu, co 10-15 minut przychodzi do mnie i pyta, czy może je zjeść. Odpowiedzi negatywnej nie przyjmuje do wiadomości.
Dobijcie mnie.

Brak komentarzy: