Tak, ktoś ujął w słowa trapiący mnie problem. Nadinterpretacja, niedointerpretacja, skłonność do odczytywania wszystkich znaków na swoją niekorzyść, wyobraźnia jak eksplozja nuklearna.
W ten sposób tworzę sobie piekło, z którego nie umiem się potem wydostać.
A wystarczyłoby mieć wszystko w dupie.
5 komentarzy:
Właśnie to w dupie jest czasami najtrudniejsze, zwłaszcza jak ma się dzieci.
Nie jesteś sama ;) Ja też naditerpretuje, niedointerpretuję itp., i bardzo mnie to wnerwia.
No własnie, dokładnie, jak się ma dzieci to w dupie nie da rady.
Bo żeby mieć, za przeproszeniem, wyjebane, trzeba mieć wewnętrzny spokój i równowagę oraz pewność siebie.
Patrycja, ale Ty jakoś lepiej to znosisz, wieksza odpornośc masz czy co... Nie zamieniasz się w rozpaćkaną mentalną pulpę. Trzymasz się i masz nadzieję na lepsze.
Może to dlatego, że przeszłaś więcej horroru niż przeciętny człowiek obejrzy w kinie w ciągu całego życia.
Zanim się trzymam, to rozkładam na czynniki pierwsze co ktoś pomyślał, powiedział. Analizuje, dointerpetowuję, przeinterpretowuję, koszmar. Kiedy już to przetrawię w głowie i we śnie przesyłam to do moich czterech liter ;) Chyba masz rację. Doszłam do tego stanu z wiekiem i moimi ciężkimi wypadkami ;)
Prześlij komentarz