czwartek, 10 października 2013

S.J. Watson - "Before I go to sleep"

Christine cierpi na zaburzenia pamięci. Codziennie rano budzi się, nie wiedząc gdzie się znajduje, kim jest ona sama i facet, który śpi obok. Codziennie przeżywa szok, widząc w łazienkowym lustrze nie młodą dziewczynę, a czterdziestosiedmioletnią kobietę.Codziennie na nowo poznaje swoją historię. I pamięta ją tylko, dopóki nie zaśnie.
Za radą życzliwego  lekarza zaczyna prowadzić dziennik. Dzięki swoim notatkom odkrywa, że na tym smutnym acz spokojnym obrazku, którym stało się jej życie, są jakieś rysy. Że dzieje się coś bardzo złego.

Ta książka mnie pożarła a ja pożarłam ją. Zaczęłam czytać dziś, późnym rankiem, wybrałam na chybił trafił z długiej (i ciągle rosnącej) listy Do Przeczytania.
Nie do końca pamiętam jak minął ten dzień. Robiłam co musiałam, ale wzrok od Kindla odrywałam tylko w przypadku najwyższej potrzeby. Gotowałam, sprzątałam, fejsbukowałam i odprowadzałam dzieci, czytając. Odłożyłam lekturę chyba tylko na czas polowania na wszy na Zuzinej głowie (tak, znowu wszy, zaczynam sie przyzwyczajać). Za każdym razem, kiedy musiałam rozstać się na chwilę z czytnikiem, byłam nieobecna duchem, powieść wzywała mnie wielkim głosem i nie bardzo wiedziałam co się wokół mnie działo. Jeszcze chwileczkę, tylko pięć minut, tylko jedna strona... MUSZĘ wiedzieć co było dalej... Czytałam z sercem w przełyku, ze łzami w oczach, z drżącymi rękami, autentycznie przejęta i wystraszona losem głównej bohaterki. Kiedy dzieci poszły spać i mogłam wreszcie na spokojnie połknąć ostatnie strony, byłam tak zaabsorbowana, że ledwie pamiętałam, żeby oddychać. Świat nieco się rozmył, zatracił kontury i zdecydowanie stracił na znaczeniu. Rzeczywistość jest przereklamowana.
W połowie książki wydawało mi się, że wiem, o co chodzi, rozwiązałam zagadkę, to było przecież takie oczywiste. A guzik. Nic nie wiedziałam do samego końca i tak powinno być. Mistrzostwo.

To smutna powieść. Smutna i chwilami straszna. Ale przy tym znakomita, wciągająca, przejmująca i niemożliwa do odłożenia. W tej chwili cierpię na bardzo satysfakcjonujący przypadek Książkowego Kaca. Jestem roztrzęsiona i zagubiona.
Jeśli istnieje raj, to IMO składa się z wygodnego fotela, gorącej i mocnej herbaty oraz nielimitowanego dostępu do takich właśnie opowieści...

10 komentarzy:

Małgorzatka pisze...

Oooo suuper!!! Ja juz nie czytam nic zmotywowalas mnie

Cuilwen pisze...

Gosia, jakbym miala tak przesrane jak Ty to czytanie byloby ostatnie na mojej liscie priorytetow ;)

Małgorzatka pisze...

Juz mi wszystko jedno l,:pp

the light princess pisze...

ej. a skad ją moge wziąć? podobie mi se wstep a'la 'memento'

Cuilwen pisze...

Mam ebooka, ale Ty nie lubisz na komputerze czytać...

the light princess pisze...

no niespecjalnie. ale zachecajaco zareklamowalas, a nie sadze zeby byla dla mnie dostepna w wersji analogowej :(.. czasem mozna sie przemoc... oraz chyba zacznę szyc zeby zarobic na kindla...

MF pisze...

Ja z chęcią bym zapomniała jak tytułowa bohaterka najlepiej 5 lat wstecz. I najlepiej nie pamiętać każdego dnia użerania się i walki o wszystko.

Cuilwen pisze...

Zasadniczo też bym chciała zapomnieć, jakies 10 lat wstecz, tyle, że wolałabym raczej nie zaczynac codziennie na nowo ;) Wystarczyłoby raz a dobrze... Wyposażona w obecna wiedzę, nie popełniłabym paru podstawowych błędów.

MF pisze...

Taką listę błędów to chyba ma każdy. I mimo świadomości, że ją mamy, to nadal zdarza się że się to znów robi. I nie ma mocnych. Chyba że wśród tabletek.

Unknown pisze...

jest takie francuskie powiedzenie: Jeśli młodość by wiedziała, a starość mogłaby . Pasuje idealnie. Każdy ma listę błędów. Na mojej liście widnieje jeden podstawowy. Wybór kierunku studiów. Wiem, że zrobiłam błąd i tego już się nie da naprawić. A rodzice mowili ;))))