sobota, 22 listopada 2014

Śniadanie

Chciałam dziś przespać się trochę dłużej. Mąż wstał i wyszedł do dzieci. Usiłowałam zasnąć.
Za każdym razem, kiedy udało mi się zamknąć oczy i odpłynąć, do pokoju wchodziło któreś dziecko z niecierpiącą zwłoki sprawą.

Od miesięcy, od lat wielokrotnie prosiłam i tłumaczyłam, żeby nie budzić jak ktoś śpi. Mówiłam, że jestem zmęczona. Mówiłam, żeby dać mi spokój, a jak sie obudzę to się wszystkim zajmę, obejrzę wszystkie obrazki, wysłucham wierszyków, zrobię babeczki, przeczytam książeczki, tylko proszę, dajcie mi spać.
Niestety, tłumaczenia i prośby odbijają się od dzieci jak piłki. Does not compute. Zapewne popełniłam jakiś straszny wychowawczy błąd (wiadomo, że rodzice są winni wszystkiemu) i to moja wina, więc mam za swoje, dostałam to na co zasłużyłam. Karma. Taki los.

Po jakimś czasie po prostu się poddałam. Wstałam i przemieściłam się do kuchni, zrobić sobie śniadanie. Jajko sadzone i kanapkę.

Smażę jajko. Podchodzi Średnia i oznajmia, że ona jeszcze nie jadła śniadania i chciałaby jajko. Daję jej moje jajko i kanapkę. Siada, je.
Smażę drugie jajko. Przychodzi Starsza i oznajmia, że wprawdzie jadła, ale dawno, jest głodna i chciałaby jajko. Daję jej moje jajko. Kanapkę robi sobie sama.
Smażę trzecie jajko. Przychodzi Najmłodszy i oznajmia, że jest bardzo głodny i chce jajo. Daję mu moje jajko. Krzyczy, że chce bułę i posolić. daje bułę i solę.
Smażę czwarte jajko. Najmlodszy zjadł co miał na talerzu i oznajmia, że chce jeszcze jedno jajko. Daję mu moje jajko. Je.
Przychodzi Starsza i jęczy, że bolało ją gardło rano a na ból gardła dobry jest rumianek z cytryną i miodem. Rzuca tę informację tak w przestrzeń, nie kierując jej do nikogo specjalnie, ale wiadomo, o co chodzi.
Zaczynam tracic cierpliwość, bo jestem nie dość, że niewyspana, to jeszcze głodna i wygląda na to, że nie uda mi się posilić w najbliższej przyszłości. Mówię, że przykro mi z powodu jej bólu gardła i że chętnie zrobię jej rumianek z cytryną i miodem, ale na litośc boską najpierw chcę zjeść śniadanie.
Obraża się.
Smażę piąte jajko, jednocześnie zaparzając rumianek. Kładę jajko na talerzu. Ach, jeszcze kanapka, zapomniałam, że moja kanapkę zjadła Średnia. Robię sobie kanapkę. W tym czasie Najmłodszy zjada moje jajko.
Zaczynam mieć autentyczne łzy w oczach i wizję stania nad garami i smażenia jajek do dnia Sądu Ostatecznego.
Smażę szóste jajko. Nie spuszczam go z oka. Znaczy jajka nie spuszczam z oka. Kroję cytrynę i dodaję miód do rumianku Starszej. Starsza przychodzi i narzeka, że rumianek jest gorący. Domaga się, żebym, podczas gdy rumianek stygnie, poszła z nia do pokoju oglądać co udało się jej zrobić z kawałków włóczki. Odmawiam, jestem glodna. Obraża się. Przychodzi Średnia, patrzy na jajko na talerzu i stwierdza, że w zasadzie to ona by zjadła jeszcze jedno...
Tracę cierpliwość i wyrzucam wszystkich z kuchni, miotając kurwami pod nosem a bardziej przyzwoitymi wyrazami z dużym natężeniem. Na tyle dużym, że słuchają.
Siadam nad talerzem i tracę apetyt. Na śniadanie mam jajko, trochę łez i wyrzuty sumienia, bo najwyraźniej jestem, łagodnie mówiąc, niewystarczająca.


14 komentarzy:

Ka pisze...

Moja Ty Biedna..... jako ze gnilam dzis do 12:45 (tak!!! przyznam sie szczerze, choc az mi wstyd, ze tak dlugo. ale mam dane wysypiac sie w kazda sobote. zazwyczaj "tylko" ;) do 12-stej.......) - bardzo Ci wspolczuje.
Ja rzucam kurwami juz za pierwszym razem, gdy ktos smie mi przeszkadzac...

moze powinnas zatkac uszy zatyczkami?
No i na pewno od razu smazyc "dla siebie" 12 jaj...

Cuilwen pisze...

Jakbym usmażyła 12 to akurat wtedy by nikt nie chciał ;) To jest taka prawidłowość - jak mało czegoś jest to wszyscy chcą, jak jest dużo to nikt nie ruszy :)

Och jak bym chciała sie wyleżeć do 12.45 :) :)

Unknown pisze...

to chyba epidemia.:(((((((((((( mielismy tylko 4 parówki, marzyłam o parówce na smiadanie. NIe było mi dane,bo wszystkie 4 zjadł dzieć. Nigdy nie był taki głodny.

Cuilwen pisze...

To jest normalne, oni zawsze chca to, czego brakuje, to jakis czujnik wewnetrzny chyba :/ I co, nie dasz? Jak to matka dziecku nie da? No więc sobie odejmiesz od paszczy a dziecku dasz. I guzik kgokolwiek interesuje na co miałaś ochotę :( Ze wszystkim tak jest :(

Natalijka pisze...

więcej egoizmu drogie mamy. to tak jak w samolocie- najpierw maskę zakłada matka SOBIE a potem dziecku. To samo ze śniadaniem. Na litosć boską, to dla jego dobra!

Cuilwen pisze...

Zgadzam się w zupełności i tez zawsze ten samolotowy przykład mi przychodzi do głowy. Tylko że kiedy wywalam ich z kuchni i każę czekać to i tak nie mogę w spokoju zjeść, bo co chwila przychodzą, plączą sie pod nogami i pytają czy już, czy już? A ja jestem wygodna i lubię miec spokój przy śniadaniu, w ogóle rano wszystko mnie wkurza. Więc zawsze chcę się pozbyć sępów w pierwszej kolejności a dopiero potem jeść, tylko to wygląda, no własnie, tak jak wygląda. Nie ma złotego środka chyba.

Northern.Sky pisze...

Najsmutniejsza historia z jajkiem w tle;) A tak serio dzieci bywają bardzo egoistyczne, nie wiem z czego to wynika, być może że są po prostu małe i nie ma u nich czegoś takiego jak bigger picture tj. że jest ktoś obok, kto się bardzo stara, ale może być też bardzo zmęczony czy smutny. Jedyne co wyadje mi się można zrobić to tłuc do tych małych łebków, że też się jest osobą, która ma swoje potrzeby, która potrzebuje czasem czasu dla siebie i swojego jajka;)

Cuilwen pisze...

Dzieci są z natury egoistyczne, bo nie są jeszcze społecznie przystosowane :) W ogóle ludzie sa egoistyczni, jedni bardziej inni mniej, ten cytat z poprzedniego posta tutaj mi sie nasuwa. Każdy żyje we własnym uniwersum i zajmuje się sobą. Zauważ co się dzieje kiedy się do kogoś za bardzo przywiążesz - zacznie uciekać. Widocznie tak ma być. Mamy być sami i mysleć tylko o sobie. Może nie powinnam oduczać dzieci takiego zachowania, mnie oduczono i żyłam sobie z sercem na dłoni. Zebrałam więcej kopniaków niż mogłam znieść, dlatego teraz mam tak jak mam. Może powinnam im tego oszczędzić.
Jutro zdecydowanie wydeleguje męża do produkcji śniadania dla dzieci, na widok jajek robi mi się smutno :D

erec pisze...

wyszlam z domu rano, po sniadaniu, zeby odprowadzic najstarsza do biblioteki na zajecia a z chlopcami do parku. Wzielam dla chlopcow mandarynki (bo lubia) a dla pierworodnej jablko (bo mandarynek nie chce). Rezultat? Jeszcze w tramwaju do biblioteki pobili sie doslownie o to jedno jablko, bo wszyscy troje je chcieli zjesc. Oczywiscie, jak mam trzy jablka to na ogol z conajmniej jednym wracam do domu...

Paulina pisze...

Dobrze, że przynajmniej jajek dla Ciebie nie zabrakło :)
Ja dziś cały dzień wbijałam moim potForom do głowy, że mam prawo czytać cały dzień, jeśli przyjdzie mi na to ochota... chyba nie przyjęli do wiadomości :)

Cuilwen pisze...

Erec, no dokładnie tak jest, jak masz jedną sztukę czegoś to wszyscy chcą, ten sam obiekt w większej ilości nie budzi zainteresowania.

Paulina, nie ustawaj w wysiłkach, kiedyś się uda :D

Kajka pisze...

Wiesz, nie powinnam, ale się śmieję. Bo u mnie jest podobnie. Zwłaszcza, kurwa, z jajkami. Nie wiem, co z nimi nie tak. Jak usmażę dla wszystkich to marudzą i nie chcą jeść. Jak smażę jedno to zawsze trzeba dla kogoś dosmażać. Dobrze, że sama nie lubię jaj, bo jakby mi ktoś moje z talerza zjadł to bym zabiła (chociaż wzrokiem). I z wysypianiem się jest dokładnie tak samo. Nawet jak tata dostępny to z ważnymi rzeczami trzeba do matki. Zaraz, natychmiast. Mam jeszcze ten feler, że mi przeszkadzają hałasy, więc nawet jak się dają wyspać, a na dole dra japy to i tak budzą. Wiec cię przytulam, zapewniam, że błędów wychowawczych nie popełniłaś i łączę się w jajcarnym bólu.

Cuilwen pisze...

Dzięki :D Śmiej się, śmiech to zdrowie, co innego nam zostało :)

MF pisze...

Znam to....niestety. Kiedyś pół dnia laziłam w majtach bo nie miałam kiedy się ubrać bo ciągle coś MAMO i Mamo.Myslałam, że mnie szlag trafi.