Pobudka 5.30, zwyczajowy atak paniki, kto by się tym przejmował, potem wstać, szybko szybko. Dzieci do szkoły. Przygotować śniadanie. Wymyślić i zapakować drugie śniadanie. Dopilnować żeby jadły a nie gadały. Dopilnować ubierania, umyć i ubrać najmłodsze. Dopilnować mycia zębów. uczesać, mamooo nie tak mocno! aaaaa!. Dopilnować pakowania śniadań i butelek z wodą. Dopilnować zakładania odzieży wierzchniej, nie zapomnieć o rękawiczkach. Ubrać najmłodszego metodą wrestlingu połączonego z chwytami dżudo. Nie oszaleć od krzyku. Nie denerwować się i nie wyobrażać sobie co by powiedziała/pomyślała XX widząc moją niekompetencję. Pierdolić to. Nie popaść w furię i autoagresję na myśl o ludziach, którym rodzicielstwo sprawia przyjemność. Pierdolić to również.
Poszli sobie... Jest 7.00. Nie musze dzis odprowadzać, luksus. Czas na pracę, terminy cisną. Złapać parówkę i kawałek chleba, wcześniej nie było kiedy. Odpalić komputer, przetrzeć swędzące i zaropiałe oczy. Jechane. Trochę stresująco, ale jednak przyjemnie. I cicho. Dobry miłosierny Boże, dzięki Ci za tę ciszę. Dochodzi 10.30. Herbata i kanapka. Z powrotem do pracy. 12.45. Telefon. Z powrotem do pracy. Tekst pływa przed oczami. 15.00. Przerwa. Nic nie widzę. Ale ta cisza. Ta cisza.
15.30 - bieg do szkoły po starsze, uciekł autobus, szmata jego mać.

Ubrać go metodą wrestlingu połączonego z chwytami dżudo. Nie oszaleć od krzyku. Uchylać się przed pięściami. + 100 to dexterity. Taki trzylatek potrafi nieźle przypierdolić a mnie już nie stać na nowe okulary. Nie działają kary, time-outy w odosobnieniu, karne jeżyki, tłumaczenie pierdu smerdu. On chce bić i już. Nieważne, kto by się tym przejmował. Jak dorośnie to mu oddam. Już zacznę trenować z hantlami na tę okoliczność.

Boże, litości. 21.00. Kończę tłumaczenie. Jem kolację. 21.30. Matju wreszcie zasypia. Nie mogę się ruszać, wszystko boli. A jutro znowu dzień świstaka. I pojutrze. i popojutrze.
Step aside, wine. It's a job for żubrówka.
Cheers.
5 komentarzy:
Opisałaś mój dzień?
Bardzo podoba mi się opis ubierania Matju - u nas podobnie to wygląda ;-)
Hahaha :D Tak, ubieranie jest trudne. Wczoraj Matju skakał przy ubieraniu, trzasnął mnie głową w szczękę i ząb mi się rusza ;) Kurde, gdzie dodatek za niebezpieczne warunki pracy, ja pytam?! ;)
Piekny opis ubierania Matju. Ja powol zaczne na zapas cwiczyc taka technike, przyda sie pewnie :)
Ależ absolutnie się nie przyda, Teo jest dżentelmenem w każdym calu, spokojnym, dystyngowanym i niesprawiającym problemów młodym człowiekiem! :D I tak mu zostanie! :D (nawet jego pasja do klawiatur jakoś pasuje mi do tego wizerunku - młodzieniec intensywnie zgłębiający wiedzę ;) )
Zbliza sie ten trudny wiek dwulatka, wiec sie przygotowuje powoli. Dzentelmenowi moze sie zmienic, musze byc na to psychicznie przygotowana :)
Prześlij komentarz