Wygnałam dziewczynki spać, zgasiłam światło w ich pokoju i poszłam obsługiwać syna, który co 10 minut składał systematycznie zamówienia na jajecznicę, krówki, kanapkę z pasztetem, mleko czekoladowe, sok jabłkowy i budyń.
Nagle z pokoju wyłazi skrzywiona Ania.
Ja [zmiażdżona przez to straszne uczucie kiedy jesteś przekonana że przynajmniej część dzieci masz już z głowy a tu okazuje się, że jednak nie]: @#$^#%&!!! CO JEST?!
Ania [foch]: Bo Zuza nie chce zgasić świaaatłaaaa!
Ja: ZUZA!!!! CHOLERA JASNA!!!!
...
Po chwili namysłu:
Ja: Ale co ona robi??
Ania: Czyta książkę.
Ja [pienia anielskie w uszach i rodzicielska duma w sercu, moje dziecko, moja krew, z własnej woli czyta książkę w łóżku!]: To sorry, masz przegwizdane.
Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam moje własne dziecko, rozpłaszczone w łóżku z nosem w książce i zadałam sakramentalne pytanie: "ooo, a co czytasz?". Jest to wiekopomna chwila, której nadejścia się nie spodziewałam. Czyta Kubusia Puchatka.
Disklajmer: Żadne dziecko nie ucierpiało przy tworzeniu tego wpisu. Barierki łóżka Ani zostały obłożone kocem w celu ochrony przed morderczym światłem żarówki o mocy 40 watów. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz