niedziela, 28 czerwca 2015

Uszy i inne wyrostki

Zu dopraszała sie o przekłucie uszu. Ja, jako właścicielka 10 dziurek w uszach, zamieszkałych aktualnie przez 8 kolczyków, nie opierałam się długo. Moja Mama nie zezwoliła mi na przekłucie uszu do 16 roku życia i do tej pory nie wiem czemu to miało służyć i jaka głęboka myśl stała za owym zakazem.
Pojechaliśmy na obiad do centrum handlowego i przy okazji wstąpiłyśmy z Zuzią do Claire's, gdzie miła pani kosmetyczka od ręki przekłuwa uszy i mają zacny wybór kolczyków. Swoją drogą to straszne miejsce. Targetem Claire's są dziewczynki w wieku Zuzi i nieco starsze. Wieszaki i półki są pełne badziewu z fabryk na Tajwanie, wszystko jest błyszczące, różowe, kwiatowe, posypane brokatem albo ozdobione gębami bohaterów filmów aktualnie wyświetlanych w kinach. Mają zestawy kosmetyków, błyszczyki w kształcie lodów/zwierzątek/bógwieczegojeszcze, miliard biżuteryjnych akcesoriów, lakiery do paznokci specjalnie skomponowane dla małych dziewczynek, omatkoświęta... Widzę jak córki wchodzą tam z matkami i natychmiast dostają małpiego rozumu, wiercąc rodzicielkom dziurę w brzuchu tak upierdliwie, że rodzicielki dla świętego spokoju w końcu godzą się na akup na przykład broszki-kwiatka z jebliwie różowego poliestru, posypanego niedbale tęczowym brokatem. Za 27 złotych.
Brrrrrr.

Zu denerwowała się przed zabiegiem, ale zdecydowana była nie odpuścić. Wybrała śliczne kolczyki w kształcie niebieskich kwiatków (początkowo domagała się kolczyków z Elzą z Frozen i przez chwilę bawiłam się myślą, że może by jej na to pozwolić i kazać nosić te kolczyki dopóki nie osiągnie pełnoletności i nie zacznie sama zarabiać, ale postanowiłam nie być świniowata ;) )


Siedziała spokojnie, nie piszczała, nie szarpała się, nie narzekała i zniosła zabieg z godnością :D Widać, że była bardzo zdeterminowana i naprawdę chciała mieć kolczyki.
Uważam, że wygląda ładnie :)


To tyle pozytywów.
Negatyw jest jeden ale za to spory - Matju znowu ma zapalenie męskiej końcówki, skutkiem czego on cierpi a ja jestem z nim uziemiona w domu. Mam palce żółte od rywanolu, panikę w oczach, bo sprawa nie wygląda dobrze, i ze zdenerwowania upuszczam różne przedmioty.
A miało być tak pięknie - nie mam żadnych zleceń, marzyłam o tygodniu samotności, spacerów, książek, kolorowanek i audiobooków w hamaku. Wszystko poszło się paść. Kolejny raz odbieram nauczkę: nie ciesz się i nie planuj bo i tak życie cię wydy....  yyy, zlekceważy.

4 komentarze:

elffaran pisze...

A młodemu nie pomogłoby wrzucanie do kąpieli nadmanganianu potasu? No i co lekarz na takie powtórki? Przecież to nie bierze się z powietrza.

Kaja pisze...

biedna matikońcówka :(

Cuilwen pisze...

Z powietrza nie, on ma specyficzną budowę i to niestety bedzie nawracać przez jakiś czas. Trzeba go dużo poić i odsikiwać, wyłapywać zakażenie kiedy się zaczyna, wtedy szybko przechodzi. Tym razem nie zdążyliśmy :/

Cuilwen pisze...

A nadmanganian odpada, bo wysusza skórę, Młody ma AZS. Dajemy radę, tylko ja się niepotrzebnie denerwuję, jak zawsze ;)